"Huta Częstochowa do pracy gotowa!" - skandują zebrani przed kancelarią premiera. Kilkaset osób przyjechało do stolicy, by walczyć o swój zakład. Protest zorganizowano w związku z katastrofalną sytuacją, w jakiej znalazła się huta.

My dzisiaj w Częstochowie jesteśmy bez wynagrodzeń. Zabrakło syndykowi dosłownie kilkunastu milionów na to, żeby zapłacić nam wynagrodzenia za poprzedni miesiąc - mówił podczas protestu w stolicy Robert Gonera, przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność".

To są drobne kwoty w skali całego kraju, a te drobne kwoty dzisiaj mogą zaważyć o tym, czy ten zakład będzie istniał, czy nie - podkreślał związkowiec.

Do Warszawy wybrało się dziś około 300 osób. To jedna trzecia całej załogi. Mają ze sobą gwizdki, mikrofony, transparenty i flagi związkowe "Solidarności". Przyjechali z petycją do premiera. 

Z naszej strony jest to wyraz desperacji. Znikąd nie ma pomocy. Jedziemy wykrzyczeć swój żal. Mam nadzieję, że rząd zwróci na nas uwagę i udzieli nam pomocy - mówiła przed wyjazdem reporterowi RMF FM Marcinowi Buczkowi Agata Pantak z "Solidarności 80" w hucie Częstochowa.

Katastrofalna sytuacja huty

Huta Częstochowa jest w katastrofalnej sytuacji. Proces wyłonienia dzierżawcy zakładu przedłuża się, a prawie tysiąc pracowników za wrzesień dostało na razie tylko zaliczki - po tysiąc złotych.

Proces upadłościowy Huty Częstochowa się przedłuża. Sąd już dwa razy ogłosił upadłość zakładu, jednak tuż przed uprawomocnieniem decyzji dotychczasowy właściciel złożył zażalenie.

Sądowa batalia się toczy, ale ciągle nie ma prawomocnej decyzji, którą ma podjąć Sąd Okręgowy. A to, można powiedzieć, dalsze być albo nie być tego zakładu. Bez tej decyzji bowiem całkowicie związane ręce ma syndyk, który w tej chwili nie może podjąć żadnej decyzji dotyczącej zakładu, czy to miałaby być np. dzierżawa czy też sprzedaż. 

Tu ważny jest też upływajacy czas. Jeśli nie będzie cyklicznej produkcji, a na razie jest ona przerwana i są tylko dyżury pracowników, zima może być zabójcza dla hutniczych urządzeń, a to z kolei może zniechęcać potencjalnych inwestorów.

Jak usłyszał w sądzie nasz reporter, taka decyzja może być podjęta jeszcze w tym miesiącu, ale trudno mówić o konkretnej dacie, bo przy takich sprawach - to wynika z przepisów - nie ujawnia się terminu posiedzenia sądu.  

Jeżeli chodzi o (...) tę upadłość, to uważamy, że to jest najgorsze, co mogło spotkać ten zakład i tę załogę - mówiła reporterowi RMF FM jedna z pracujących tam kobiet.

Jak tłumaczą pracownicy, decyzja o upadłości da możliwość wydzierżawienia, sprzedaży aktywów innemu inwestorowi. Bez możliwości dzierżawy, bez sytuacji, w której nasze aktywa przejmie inny inwestor, tej huty po prostu nie będzie - wyjaśniają.

"Potrzebujemy wsparcia"

Jak informowaliśmy, związkowcy napisali kolejny list do premiera, Ministerstwa Aktywów Państwowych i Ministerstwa Przemysłu, w którym zaapelowali o pomoc. Podkreślili, że potrzebne jest szybkie wsparcie finansowe.

"Potrzebujemy wsparcia finansowego, potrzebujemy szybkiej decyzji, zgody na udzielenie naszemu upadłemu przedsiębiorstwu kredytu w celu zabezpieczenia wypłat dla pracowników huty za wrzesień, zaopiekowania przedsiębiorstwem i dokończenia transakcji zbycia aktywów huty na rzecz nowego inwestora" - napisali w liście związkowcy.

Zaznaczyli, że z taką prośbą wraz z syndykiem zwrócili się już do premiera, Ministerstwa Aktywów Państwowych, Ministerstwa Przemysłu i Agencji Rozwoju Przemysłu 3 października, ale pozostała ona bez odzewu. Do tej pory syndyk wypłacał pracownikom wynagrodzenia z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, jednak środki już się wyczerpały.

"Prosimy Państwo Polskie o pożyczkę, o umożliwienie nam dokończenia transakcji zbycia aktywów Huty Częstochowa, utrzymania kadry pracowniczej i wypłacenia wypłat. Potencjał Huty Częstochowa i jej znaczenie w obliczu sytuacji geopolitycznej, bezpieczeństwa, obronności kraju i wagi w przemyśle ciężkim są znane Rządowi RP" - napisali związkowcy.

Pracownicy Huty Częstochowa nie czekają jednak na decyzję premiera i ministrów, dlatego dziś będą manifestować w Warszawie. Taką decyzję podjęto w piątek 18 października po spotkaniu przedstawicieli związków zawodowych.