"Największym zagrożeniem dla Europy nie jest Rosja, czy Chiny, ale zagrożenie od wewnątrz, odwrót Europy od niektórych z najbardziej podstawowych wartości" - powiedział w piątek wiceprezydent USA J.D. Vance w swym przemówieniu na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Wiceprezydent USA nie szczędził gorzkich słów przywódcom europejskich państw. "Jeśli amerykańska demokracja przetrwała 10 lat łajania ze strony Grety Thunberg, wy przetrwacie kilka miesięcy Elona Muska" - kpił Vance.
Amerykański wiceprezydent swoje wystąpienie w Monachium w całości poświęcił ostrej krytyce europejskiej demokracji. Oskarżał Europę o odejście od własnych wartości, stosowanie cenzury, ignorowanie wyborców, a nawet prześladowanie chrześcijan.
Zagrożenie, o które najbardziej się martwię w kontekście Europy, to nie Rosja, to nie Chiny, to nie żaden inny zewnętrzny aktor. To, o co najbardziej się martwię, to zagrożenie z wewnątrz, odwrót Europy od niektórych z jej najbardziej podstawowych wartości, wartości dzielonych ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki - oświadczył J.D. Vance w Monachium.
Prezydent Trump powiedział, że jego zdaniem Europa musi odgrywać większą rolę w kształtowaniu swojej przyszłości. Musimy się dzielić odpowiedzialnością. Europa musi mieć większy wkład tak, żeby Ameryka mogła się skupić na innych regionach świata - powiedział Vance.
Wiceprezydent USA nie szczędził gorzkich słów wysokim rangą urzędnikom Unii Europejskiej. Skrytykował m.in. unieważnienie wyborów prezydenckich w Rumuni przez tamtejszy Sąd Konstytucyjny.
Uderzyło mnie, że były komisarz europejski niedawno wystąpił w telewizji i mówił zachwycony, że rząd rumuński właśnie unieważnił całe wybory. Ostrzegał, że jeśli sprawy nie pójdą zgodnie z planem, to samo może się zdarzyć w Niemczech. Teraz te oświadczenia tak lekko wygłaszane są szokujące dla amerykańskich uszu - powiedział J.D. Vance. Można uważać, że Rosja nie powinna wykupować reklam w mediów społecznościowych. My tak uważamy. Ale jeśli wasza demokracja może paść z powodu kilkuset tysięcy dolarów wydanych na cyfrowe reklamy, to nie była ona szczególnie silna - podkreślił.
Krytykował też politykę moderacji mediów społecznościowych w Europie, czyniąc porównania UE do ZSRR.
Niestety, kiedy patrzę dziś na Europę, czasami nie jest tak jasne, co się się stało ze zwycięzcami zimnej wojny?. Patrzę na Brukselę, gdzie komisarze Komisji Europejskiej ostrzegają obywateli, że w czasie niepokojów społecznych zamierzają wyłączyć media społecznościowe w momencie, gdy natkną się na treści, które ich zdaniem są, cytuję, "nienawistne" - mówił Vance, określając unijnych komisarzy słowem "commisars", kojarzonym z sowieckimi politrukami (komisarz UE to po angielsku commissioner).
Podawał też przykłady kar dla chrześcijan protestujących przeciwko aborcji czy islamowi w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Szwecji.
Dla wielu z nas po drugiej stronie Atlantyku wygląda to coraz bardziej jak stare, głęboko zakorzenione interesy kryjące się za brzydkimi słowami z czasów Związku Radzieckiego, takimi jak dezinformacja, którym po prostu nie podoba się myśl, że ktoś o alternatywnym punkcie widzenia mógłby wyrazić odmienną opinię, albo, nie daj Boże, zagłosować w inny sposób, albo, co gorsza, wygrać wybory - mówił Vance. Stwierdził, że obawy polityków o zagraniczną ingerencję w wybory świadczą o przekonaniu o kruchości własnej demokracji.
Oskarżał też europejskich polityków o ignorowanie woli wyborców w sprawie migracji, wiążąc to z niedawnym zamachem w Monachium. Jak zauważył, coraz więcej wyborców w Europie głosuje na liderów obiecujących zakończenie "niekontrolowanej migracji".
Jeśli amerykańska demokracja przetrwała 10 lat łajania ze strony Grety Thunberg, wy przetrwacie kilka miesięcy Elona Muska - kpił wiceprezydent. Ale to, czego niemiecka demokracja, żadna demokracja - amerykańska, niemiecka ani europejska - nie przetrwa, to wmówienie milionom wyborców, że ich myśli i obawy, ich aspiracje, ich prośby o pomoc są nieważne lub niegodne, by w ogóle być uważane za demokrację - dodał, potępiając próby tworzenia "kordonów sanitarnych" przeciwko skrajnym partiom.
Cytował przy tym wezwanie Jana Pawła II "nie lękajcie się", nawołując, by europejscy liderzy nie bali się woli własnych wyborców, nawet jeśli się z nimi nie zgadzają.
Przybywam tu z ofertą. W Waszyngtonie mamy nowego szeryfa. Pod przywództwem Donalda Trumpa będziemy walczyć o prawo do mówienia głośno o tym, z czym się zgadzamy, czy też nie - powiedział zastępca Donalda Trumpa.
O rozpoczętej w piątek 61. Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa wiceprezydent USA powiedział: Wszyscy czekamy na negocjacje między Rosją a Ukrainą. Zdajemy sobie sprawę z tego, że Europa musi zacząć mieć większy wkład w swoje bezpieczeństwo.
Niemiecki minister obrony Boris Pistorius ostro skrytykował wystąpienie wiceprezydenta J.D. Vance’a. Podkreślił, że Europa przedstawiona przez wiceprezydenta USA nie jest Europą, w której on żyje i prowadzi kampanię wyborczą.
W tej demokracji każdy pogląd ma głos - podkreślił polityk SPD. Jak wyjaśnił, partie w części ekstremistyczne, takie jak Alternatywa dla Niemiec (AfD), mogą prowadzić kampanię wyborczą, podobnie jak wszystkie pozostałe ugrupowania.
Demokracja nie oznacza jednak, że głośna mniejszość ma automatycznie rację i decyduje o prawdzie. Demokracja musi być w stanie bronić się przed ekstremistami, którzy chcą ją zniszczyć - powiedział Pistorius.
Do cytatu z Jana Pawła II odniósł się premier Donald Tusk. Na platformie X napisał: "Każdy, kto cytuje słowa Jana Pawła II "NIE LĘKAJCIE SIĘ", powinien pamiętać, że miały one na celu wzmocnienie oporu narodu polskiego przeciwko dominacji rosyjskiej".