Prokuratura umorzyła dochodzenie w sprawie nieszczęśliwego wypadku i postrzelenia dwóch żołnierzy podczas zmiany na posterunku przy granicy z Białorusią. Po zasięgnięciu opinii biegłych okazało się, że broń, z której padły strzały, była niesprawna technicznie.

Do wypadku doszło w sierpniu w pobliżu miejscowości Nowa Łuka na Podlasiu w wojskowym kontenerze. 

Dwaj żołnierze przygotowywali się do zdania służby i zejścia z posterunku. Jeden z nich zamierzał rozładować broń służbową - pistolet maszynowy glauberyt. Doszło jednak do zacięcia mechanizmu. Drugi z żołnierzy, bardziej doświadczony, podszedł do kolegi, by pomóc rozwiązać problem. Podczas przejmowania broni z rąk do rąk padły niekontrolowane strzały. Żołnierz, który chciał pomóc, miał ranne dwa palce, drugi doznał postrzału w udo.

Z zeznań pierwszego z nich (drugi mówił, że nic nie pamięta) wynika, że żaden z nich nie nacisnął na spust.

Biegły wydał ekspertyzę dotyczącą broni. Jak wynika z informacji uzyskanych we wtorek przez PAP w prokuraturze, ekspert ocenił, że broń była niesprawna technicznie. Niesprawność wynikała nie z zawinionego działania żołnierza, lecz z normalnego użytkowania.

W tej sytuacji postępowanie zostało umorzone ze względu na brak znamion czynu zabronionego. Śledczy doszli do wniosku, że w tej sprawie nie można żołnierzowi przypisać nawet nieumyślnego działania, wskutek którego doszło do wypadku.

Postanowienie o umorzeniu tego dochodzenia nie jest prawomocne. Z jego uzasadnienia wynika, że do rozładowywania broni doszło w kontenerze, a nie w miejscu do tego specjalnie przeznaczonym. Może to być ewentualnie rozpatrywane jako podstawa do postępowania dyscyplinarnego wobec żołnierza.

Żołnierze przebywali przy granicy w ramach operacji Bezpieczne Podlasie, prowadzonej w związku z presją migracyjną i działaniami hybrydowymi na granicy polsko-białoruskiej.