Ok. 200-osobowa jednostka południowokoreańskiej armii uniemożliwiła śledczym aresztowanie zawieszonego w wykonywaniu obowiązków prezydenta kraju Jun Suk Jeola - podała agencja prasowa Yonhap. Ostatecznie zrezygnowano z próby aresztowania polityka.

Kilkudziesięciu funkcjonariuszy Biura Ścigania Korupcji wśród Wysoko Postawionych Urzędników weszło do rezydencji prezydenta, ale zostali "zablokowani przez jednostkę wojskową" - informuje południowokoreańska agencja Yonhap. Próba sił trwała sześć godzin. Ostatecznie zakończyła się fiaskiem. W tym czasie przed rezydencją Juna zgromadził się tłum jego zwolenników. Gdy policja ostatecznie zrezygnowała z aresztowania Juna, rozległy się okrzyki: "Wygraliśmy".

Nakaz aresztowania wydał we wtorek sąd w Seulu w związku z wprowadzeniem przez prezydenta na początku grudnia stanu wojennego.

Jun kilkakrotnie odmówił stawienia się na przesłuchanie. Uniemożliwiał też przeszukanie swojego biura. Utrudniał tym samym śledztwo mające ustalić, czy wprowadzenie przezeń stanu wojennego było rebelią.

Wykonanie nakazu aresztowania jest nielegalne i nieważne - stwierdził prawnik Juna.

To pierwszy raz, kiedy w Korei Południowej wydano nakaz aresztowania urzędującego prezydenta.

Jun Suk Jeol został 14 grudnia zawieszony z powodu wprowadzenia stanu wojennego 3 grudnia. Dekret został zniesiony po kilku godzinach. Południowokoreański Trybunał Konstytucyjny w trakcie procesu zdecyduje, czy zatwierdzić odwołanie Juna, czy też przywrócić go na stanowisko głowy państwa w ciągu 180 dni od przyjęcia przez ustawodawców wniosku o impeachment.

64-letni Jun jest objęty dochodzeniem w sprawie buntu politycznego, którego miał się dopuścić. Przestępstwo to jest zagrożone karą śmierci.

Po zawieszeniu Juna obowiązki prezydenta sprawował Han Duk Su, który jednak został przed tygodniem odwołany przez Zgromadzenie Narodowe Korei Południowej. Obowiązki głowy państwa przejął minister finansów Czoi Sang Mok.