W pierwszym roku wojny w Ukrainie Władimir Putin kilkukrotnie groził Zachodowi bronią jądrową. Choć Kijów przekonywał sojuszników, że jest to blef, szantaż zadziałał - pisze w swojej książce główny korespondent ds. zagranicznych "Wall Street Journal" Jarosław Trofimow. Dziennikarz informuje, że Stany Zjednoczone kilkukrotnie nie odważyły się przekazać Ukrainie broni, która mogłaby radykalnie zmienić przebieg konfliktu.
Rozpoczynając inwazję na Ukrainę, Władimir Putin ostrzegł Zachód przed ingerencją w konflikt i zagroził nieprzewidywalnymi konsekwencjami, jeśli nie zostanie wysłuchany. Mało tego - bronią jądrową groził nawet w czasie pokoju. W 2018 roku oświadczył, że Rosja jest gotowa jej użyć, choć zgodnie z doktryną, w odpowiedzi na działania potencjalnego agresora.
Agresor powinien wiedzieć, że nie uniknie odwetu. Tak czy inaczej zostanie zniszczony. My zostaniemy ofiarami agresji i jako męczennicy trafimy do nieba, a oni po prostu zdechną. Dlatego, że nie zdążą nawet okazać skruchy - oświadczył wówczas rosyjski przywódca.
"Od pierwszych dni pełnoskalowej wojny w Ukrainie głównym priorytetem amerykańskiej administracji było nieprzekraczanie 'czerwonych linii' wyznaczonych przez Kreml i nieprowokowanie bezpośredniej konfrontacji Rosji z NATO, przede wszystkim jądrowej" - pisze w swojej książce Jarosław Trofimow, której fragmenty przytoczył amerykański dziennik "Washington Post". Dziennikarz powołał się na ukraińskich i amerykańskich polityków oraz oficerów wojska i wywiadu.
Stany Zjednoczone, wiedząc o zamiarze fizycznej eliminacji prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i wierząc, że ukraińska armia nie przetrwa długo na polu walki, przekazała Kijowowi na początku konfliktu jedynie 90 ręcznych przeciwpancernych pocisków kierowanych Javelin. Dlaczego? Częściowo dlatego, że Ukraińcy nie podzielili się z nami swoimi planami, a te, które zostały udostępnione, miały charakter wojskowej dezinformacji - powiedział później dziennikarzowi wyższy rangą urzędnik Pentagonu.
Amerykanie wraz z sojusznikami przez długi czas nie przekazywali Ukraińcom ciężkiej broni, a kiedy już podejmowali takie decyzje, robili to powoli. Jarosław Trofimow zauważa, że z tego powodu Kijów nie otrzymał zachodniej broni dokładnie wtedy, kiedy mogła ona odegrać decydującą rolę w konflikcie, czyli w 2022 roku.
Główny korespondent ds. zagranicznych "Wall Street Journal" pisze w swojej książce, że w lipcu 2022 roku spotkał się z Wołodymyrem Zełenskim. Prezydent Ukrainy był zły z powodu ociągania się Waszyngtonu, a obawy związane z eskalacją konfliktu uznał za bezpodstawne. Jednak Stany Zjednoczone w dalszym ciągu poważnie traktowały groźby nuklearne Rosji.
Latem 2022 roku Ukraińcy, Amerykanie i Brytyjczycy opracowali plan kontrofensywy. Wołodymyr Zełenski i Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Wałerij Załużny nalegali na przeprowadzenie działań w obwodzie zaporoskim; chcieli dotrzeć do Morza Azowskiego i przeciąć "korytarz lądowy" na Krym, którym Rosjanie zaopatrują swoje wojska. Kreml miał w Ukrainie wówczas zaledwie 100 tys. żołnierzy. Amerykanie uważali jednak, że Siły Zbrojne nie mają wystarczającej liczby żołnierzy przeszkolonych do zakrojonej na tak szeroką skalę operacji i nalegali na wyzwolenie Chersonia.
Kiedy we wrześniu 2022 roku siły ukraińskie rozpoczęły wyzwalanie obwodu charkowskiego w północno-wschodniej części kraju, Władimir Putin zapowiedział powszechną mobilizację, zorganizował nielegalne referenda aneksyjne w częściowo okupowanych obwodach i ponownie ostrzegł, że w przypadku zagrożenia integralności terytorialnej "nowej Rosji" użyje broni jądrowej. To nie jest blef - powiedział wówczas.
Ukraińcy nie dali się sprowokować i kontynuowali kontrofensywę, po czym wyzwolili Chersoń. Jarosław Trofimow pisze, że w Waszyngtonie strach przed przeistoczeniem się konfliktu w wojnę jądrową osiągnął wówczas najwyższy poziom.
"Pod koniec listopada 2022 roku ukraińska kontrofensywa zaczęła tracić impet, m.in. z powodu braku dostaw pocisków artyleryjskich oraz odmowy Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników dostarczenia zachodnich czołgów i pojazdów opancerzonych" - pisze w swojej książce dziennikarz.
Rosjanie świetnie to wykorzystali. Ówczesny dowódca wojsk rosyjskich w Ukrainie gen. Siergiej Surowikin rozpoczął budowę zaawansowanych fortyfikacji obronnych, 300 tys. zmobilizowanych Rosjan zostało wcielonych armii, zwiększając jej potencjał, a sama Moskwa przestawiła się na gospodarkę wojenną. Szansa na pokonanie Kremla została zaprzepaszczona.
W 2023 roku Ukraińcy rozpoczęli kolejną kontrofensywę na południu kraju, już przy wsparciu zachodniego uzbrojenia. Mimo to, nie udało się pokonać oporu sił rosyjskich.