"W zbudowanych z betonu i metalu wieżach chłodniczych Zaporoskiej Elektrowni Atomowej nie miało co się zapalić. Rosjanie mogli wywołać tam pożar, by oskarżyć o to Siły Zbrojne Ukrainy" - oświadczył Dmytro Orłow, mer okupowanego Enerhodaru.
"Wieże chłodnicze nie działały już od dłuższego czasu. Zwykle działają one latem, gdy pracuje większa liczba bloków energetycznych, gdyż niektóre z nich były okresowo naprawiane. Teraz, ponieważ wszystkie jednostki są w stanie zimnym, (wieże) w ogóle nie działają, nie ma tam co się zapalić. O ile okupanci nie przynieśli tam czegoś, co może się palić. Tam są tylko metalowe konstrukcje i żelbeton. Dlatego fizycznie nie było tam nic do spalenia" - cytuje wypowiedź Dmytro Orłowa Radio Swoboda.
Orłow, który ze względu na okupację Enerhodaru urzęduje w będącym pod kontrolą Ukrainy Zaporożu, ocenił, że Rosjanie mogli doprowadzić do pożaru w elektrowni, by oskarżyć o to ukraińską armię.