Michał Przysiężny pokonał Norberta Gombosa w meczu singlowym Pucharu Davisa. Polak zwyciężył wszystkie trzy sety (6:3, 6:4, 6:4). Tym samym biało-czerwoni po raz pierwszy w historii awansowali do Grupy Światowej Pucharu Davisa.
Konfrontację 61. w światowym rankingu Janowicza ze sklasyfikowanym o 25 pozycji wyżej leworęcznym Klizanem poprzedziło wręczenie Łukaszowi Kubotowi nagrody za wieloletni udział w Pucharze Davisa (Davis Cup Commitment Awards). Po chwili na kort wyszli również jego koledzy z reprezentacji i członkowie sztabu szkoleniowego, by podziękować lubinianinowi za wspólną pracę.
Janowicz przystąpił do spotkania skupiony i spokojny. W pierwszym gemie miał dwa break pointy, ale nie wykorzystał żadnego z nich. Później Słowak już bez większego problemu wygrywał przy swoim podaniu, a sam jedyne w tej partii przełamanie zanotował przy stanie 2:1. Łodzianinowi utrzymanie serwisu nie przychodziło w dalszej części tej odsłony łatwo, ale pomagał sobie serwisem. W końcówce obronił dwie piłki setowe, ale nie był w stanie poważniej zagrozić rywalowi.
Polak, który - podobnie jak w poprzednim meczu - wystąpił z bandażem na kolanie, dobrze radził sobie na początku kolejnej odsłony. Przy stanie 1:1 w ostatniej akcji popisał się skutecznym zagraniem w biegu. Gdy w piątym gemie pozwolił rywalowi na przełamanie, to po chwili zrewanżował mu się tym samym. Koledzy z drużyny i sztab szkoleniowy nagrodzili go wówczas brawami na stojąco. Powtórzyli to, gdy wyszedł na prowadzenie 4:3. Klizan nie spuszczał jednak z tonu. W 10. gemie wygrał bardzo długą i efektowną wymianę, w której obaj zawodnicy błysnęli w obronie. Do wyłonienia zwycięzcy tego seta potrzebny był tie-break, w którym Słowak wyszedł na bezpieczne prowadzenie 5-2. Przewagę utrzymał do końca.
Nadzieje polskich fanów wzrosły, gdy Janowicz trzecią osłonę otworzył breakiem. Klizan nie pozostał mu jednak dłużny. Po raz kolejny to on wyszedł zwycięsko z dłuższej, zaciętej wymiany. Polak jeszcze w trzecim gemie miał szansę na przełamanie, ale nie wykorzystał jej. Sam z kolei wybronił się w podobnej sytuacji przy stanie 2:3. W ósmym gemie był już jednak bezradny. W drugiej części partii u obu tenisistów widać już było nerwy: Klizan po nieudanej akcji wyrzucił piłkę daleko w trybuny, Janowicz wyżył się na rakiecie. Ten pierwszy ostatniego gema wygrał jednak bez straty punktu.
Spotkanie, które było pierwszym pojedynkiem tych tenisistów, trwało dwie godziny i siedem minut. Polak zanotował w nim 30 niewymuszonych błędów, Słowak - 13.
W decydującym meczu spotkania barażowego zajmujący 143. miejsce w rankingu ATP Przysiężny pokonał Norberta Gombosa (121.) 6:3, 6:4, 6:4. Pierwsze w karierze spotkanie tych tenisistów trwało godzinę i 50 minut.
O zwycięstwie głogowianina w każdym secie decydowało jedno przełamanie. Od początku był on skupiony, grał pewnie i ofensywnie. Bardzo dobrze funkcjonował u niego serwis i forhend. Z kolei po Słowaku, który dwa dni wcześniej pokazał się z bardzo dobrej strony, widać było nerwy związane z ciążącą na nim presją. 31-letni Polak przełamał młodszego o sześć lat rywala w czwartym gemie.
Kolejną partię otworzył "breakiem" i kontynuował w niej taktykę, która sprawdziła się w inauguracyjnej odsłonie. Był o krok od wypracowania przewagi 3:0, ale tym razem Słowak się wybronił. Później obaj szybko wygrywali gemy przy własnym podaniu. Przysiężny kilkakrotnie wyciągał w kierunku rywala pomocną dłoń - popełnił w tej części gry aż pięć podwójnych błędów, a mimo to powiększył prowadzenie w spotkaniu.
Na trybunach około połowy miejsc było pustych, jednak zgromadzeni kibice zapewnili głośny doping. Głogowianin miał też oparcie w kolegach z reprezentacji i sztabu szkoleniowego, którzy po każdym zdobytym przez niego punkcie podrywali się z miejsc i nagradzali go oklaskami.
Zawodnik pochodzący z Bratysławy w trzecim secie nieco się rozluźnił i w drugim gemie to on miał dwie okazje na przełamanie. Polak nie dopuścił jednak do tego, a sam zaliczył "breaka" w piątym gemie. Grał niczym w transie i pewnie zmierzał po zwycięstwo. Gombos co prawda obronił jedną piłkę meczową, ale kolejnej już nie był w stanie. Posłał ją na aut. Radość biało-czerwonych i kibiców wstrzymał na chwilę Słowak, który poprosił jeszcze o challenge. Gdy powtórka na ekranie potwierdziła pierwotną decyzję prowadzącej to spotkanie arbiter, polscy zawodnicy wdarli się na parkiet i zaczęli świętowanie historycznego awansu.
Przysiężny po raz drugi z rzędu został bohaterem biało-czerwonych. W lipcowym pojedynku z Ukrainą w 2. rundzie Grupy I Strefy Euro-afrykańskiej pokonał znacznie wyżej notowanego Serhija Stachowskiego, gdy Polacy przegrywali 0:1 po porażce Janowicza.
W piątek Michał Przysiężny uległ Klizanowi w trzech setach (4:6, 4:6, 4:6). Tego samego dnia Janowicz pokonał jednak Gombosa 7:6 (7-1), 6:4, 6:7 (5-7), 6:2 i wyrównał stan rywalizacji. Dzień później prowadzenie dali biało-czerwonym Łukasz Kubot i Marcin Matkowski, którzy w trzech setach (6:3, 6:4, 6:4) rozprawili się z Andrejem Martinem i Igorem Zelenayem.
Polacy wygrywając ze Słowacją zapewnili sobie występ w Grupie Światowej przyszłorocznego Pucharu Davisa. W elicie oprócz biało-czerwonych znajdzie się jeszcze 15 innych zespołów. Słowacy z kolei będą ponownie rywalizować w Grupie I Strefy Euro-afrykańskiej.
Polacy raz już wystąpili w barażu o Grupę Światową - dwa lata temu w Warszawie. Ulegli wówczas Australijczykom 1:4. Tegoroczny wyczyn biało-czerwonych jest pierwszym w historii polskiego tenisa.
(edbie)