Polska pojawiła się w wystąpieniu Angeli Merkel w Bundestagu. Kanclerz wskazała nas jako pozytywny przykład kraju, który jest poza strefą euro, a jednak chce działać przeciwko kryzysowi.
Szefowa niemieckiego rządu przedstawiła parlamentarzystom wizję, z którą chce pojechać na poniedziałkowe spotkanie dotyczące przyszłości Wspólnoty. Mówiła m. in., że nie będzie wspólnych euroobligacji.
Nie mamy zamiaru, nie pozwala też na to nasza konstytucja, by oddać kontrolę nad niemieckimi dochodami i wydatkami instytucji europejskiej - oświadczyła kanclerz.
Według Merkel, krajowe banki centralne mają pozostać niezależne, czas jednak na unię fiskalną. Jedziemy do Brukseli w celu zmiany traktatów unijnych - zapowiedziała szefowa rządu Niemiec.
Pozostawimy krajom, które nie są członkami strefy wspólnej waluty, możliwość przyłączenia się do mocniejszych zobowiązań przyjętych przez strefę euro. Nikt nie może chcieć takiego podziału"- oświadczyła.
Zdaniem Merkel także eurogrupa, czyli współpraca ministrów finansów eurolandu, powinna być otwarta dla każdego, kto chce się przyłączyć do współpracy - na przykład Polski.
W trakcie rozmów, które teraz przeprowadziliśmy, Polska także powiedziała jasno, że chce iść tą drogą unii stabilności - wyjaśniała Merkel.
Jeśli chodzi o zmiany proponowane przez kanclerz, to jedna z najważniejszych dotyczy wszelkich wskaźników ekonomicznych. Do tej pory są podawane wartości referencyjne - sugerowane, a powinny to być twarde granice, których nie będzie można przekroczyć bez konsekwencji.
Wystąpieniem Merkel nie byli zachwyceni bawarscy chadecy - część koalicji. Zagrozili nawet nadzwyczajnym zjazdem partii.