Działacze z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego jadą na szczyt klimatyczny COP26. Mają nadzieję, że spotkanie światowych przywódców nie będzie pełne jedynie pustych deklaracji. "Dzisiejszy świat to chaos, który będzie o wiele większy, jeśli nic nie zrobimy z kryzysem klimatycznym. Potrzebujemy planu pilnego działania, bo zostało nam już niewiele czasu" – alarmuje Małgorzata Lach, działaczka ruchu.
Przed nimi długa, prawie 40-godzinna podróż. Planują wyruszyć 28 października z Warszawy, pierwszy przystanek zrobią w Berlinie, a przenocują w Rotterdamie. Do Glasgow dotrą 30 października. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny na tegoroczny szczyt klimatyczny jedzie pociągiem.
Jedziemy po to, żeby pokazać głos młodych ludzi. W nadziei jest siła. Nadzieja jest po prostu naszym działaniem, a nie tylko pustymi słowami - przyznaje Małgorzata Lach z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, 19-letnia studentka pierwszego roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej.
Konferencja Organizacji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu w Glasgow oficjalnie rozpocznie się 30 października. Potrwa 13 dni. To pierwsze wydarzenie tak wysokiej rangi od 2019 roku (wówczas szczyt odbywał się w Katowicach) od dwóch lat. W 2020 roku, ze względu na pandemię koronawirusa, spotkania światowych przywódców nie zorganizowano.
Centralnym punktem negocjacji ma być wypełnienie luk pozostawionych po podpisaniu porozumienia paryskiego z 2015 roku, dotyczących m.in.:
- utrzymania ocieplenia w granicy 1,5°C,
- pakietu dla tzw. krajów rozwijających się,
Dyplomaci porozmawiają również o kwestii odejścia od samochodów o tradycyjnych do 2030-35 roku, nowym programie ochrony lasów tropikalnych i redukcji emisji metanu.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ: Nie tylko dwutlenek węgla nam zagraża. "Metan jest o wiele silniejszy"
Pierwszą naszą nadzieją jest to, żeby to nie był szczyt po nic, żeby tam zostały podjęte decyzje, które są adekwatne do kryzysu, z którym się mierzymy, bo dotychczasowe decyzje takie nie były - zauważa Małgorzata Lach. Według młodych aktywistów skończył się już czas pustych obietnic polityków.
Potrzebujemy planu pilnego działania, bo zostało nam już tak naprawdę niewiele czasu - apeluje działaczka Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.
Obawy młodych aktywistów, związane z katastrofą klimatyczną opierają się na najnowszych badaniach naukowców z całego świata. Według pierwszej części opublikowanego w sierpniu raportu Międzyrządowego Zespołu do Spraw Zmian Klimatu (IPCC), największej aktualizacji stanu wiedzy ludzkości w zakresie globalnego ocieplenia od 2014 roku, znajdujemy się na niepokojącej ścieżce globalnego ocieplenia.
Zmiany klimatu są powszechne, gwałtowne i coraz intensywniejsze, a w pierwszej kolejności należy obwiniać za nie ludzkość. Potwierdza to niedawno opublikowana przez badaczy z Cornell University w USA analiza. Wynika z niej, że więcej niż 99 proc. zrecenzowanych naukowo pozycji uznaje, że globalne ocieplenie jest głównie spowodowane przez człowieka.
Uczeni dostrzegają zmiany klimatu Ziemi we wszystkich regionach naszej planety i w obrębie całego systemu klimatycznego. Wiele zmian nie ma precedensu na przestrzeni tysięcy, a może nawet i setek tysięcy lat.
Dzisiejszy świat to świat dużego chaosu - zauważa Małgorzata Lach.
Ale mam wrażenie, że ten chaos będzie o wiele większy, jeśli nic nie zrobimy z kryzysem klimatycznym, a bardziej jeżeli osoby decyzyjne - politycy i polityczki - nie zrobią nic z tym kryzysem, bo to do nich należą najważniejsze decyzje. Oni zostali wybrani na swoje stanowiska m.in. po to, żeby działać dla ludzi, dla osób. Osoby decyzyjne dostały wotum zaufania od ludzi i teraz całkowicie je łamią, nie robiąc nic z tym kryzysem - dodaje, zauważając jednocześnie, że według raportu IPCC mamy jeszcze fizycznie szansę zatrzymać globalny wzrost temperatury do 1.5°C. Może tak się stać jedynie, jeśli znacząco zredukujemy emisję gazów cieplarnianych, które przede wszystkim przyczyniają się do zmian klimatu.
Jeśli tego nie zrobimy, a to ocieplenie będzie rosło, będziemy mieć bardzo duże problemy mówiąc kolokwialnie. Przekroczymy kolejne punkty krytyczne, a jeśli przekroczymy któreś punkty krytyczne to od tego już nie będzie odwrotu i będzie coraz więcej ekstremów pogodowych m.in. susz i powodzi - zauważa aktywistka. Jako przykład widocznych zmian klimatu podaje sytuację w Polsce. W przyszłości nasz kraj może mieć duże problemy np. z dostępnością do wody.
Małgorzata Lach przyznaje, że jej otoczenie różnie zareagowało na pomysł wyjazdu na COP26.
Niektórzy to bardzo pochwalają, a niektórzy po prostu nie rozumieją tego, po co tam jechać. Ja mogę świadomie powiedzieć, że dla mnie bycie częścią tej walki o trochę lepszy świat i bycie częścią jakiejś nadziei jest o wiele ważniejsze, bo wiem, że edukację będę mogła nadrobić, a czasu, bierności polityków już nie nadrobię, bo katastrofa klimatyczna cały czas postępuje. Edukację zawsze mogę nadrobić, bo ona nie ucieknie, ale ten świat, który teraz mamy, może nam uciec i stać się o wiele gorszym - wyjaśnia Małgorzata Lach.
Jadąc na COP ja też w jakiś sposób będą się uczyć. Tylko będę się edukować po prostu inaczej. Tam będę zdobywać doświadczenie m.in. będąc po prostu na tej konferencji i obserwując to wszystko - dodaje. Aktywiści z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego zamierzają nie tylko uczestniczyć w konferencji w Glasgow, ale także relacjonować ją Polakom.
Na szczyt klimatyczny przyjedzie ponad 100 urzędników m.in. prezydent USA Joe Biden. Na wydarzeniu nie pojawi się Władimir Putin, ale będzie tam 200 dyplomatów z Rosji.
Polska na szczycie będzie reprezentowana przez Unię Europejską, ale pojawi się również, jak przekazało RMF FM Ministerstwo Klimatu i Środowiska, delegacja z naszego kraju. Przewodniczyć będzie jej szef resortu Michał Kurtyka, który przyjedzie na COP26 w drugim tygodniu jego trwania. W skład polskiej delegacji wejdą także przedstawiciele administracji rządowej, parlamentu, organizacji pozarządowych, młodzieży, środowisk naukowych i władz samorządowych. Nie wiadomo jeszcze czy na wydarzeniu pojawi się premier Mateusz Morawiecki.