"Złotówka reaguje na to, co dzieje się w Grecji ze względu na to, że inwestorzy na całym świecie pozbywają się naszej waluty. Traktują ją jako ryzykowną, chcą lokować swoje pieniądze w bezpieczniejsze instrumenty, zwłaszcza w okresie zawirowań i niepewności na rynku" - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Tomasz Wiśniewski, specjalista do spraw strategii rynkowych.
Michał Dobrołowicz, RMF FM: Wiele osób myśli sobie: Grecja jest wiele kilometrów stąd, tam dzieje się teraz dużo, ale my mamy swoją Polskę, swoje problemy. Dlaczego to, co tam się dzieje wpływa na to, co dzieje się z naszą złotówką? Jak można to wytłumaczyć?
Tomasz Wiśniewski, specjalista do spraw strategii rynkowych: Grecja faktycznie jest bardzo małą gospodarką, ale jest członkiem strefy euro, więc to, co dzieje się tam wpływa na wycenę wspólnej waluty, co bezpośrednio przekłada się na sentyment na globalnym rynku. W momencie, w którym ten sentyment się pogarsza i pojawia się na rynku niepewność, to takie waluty jak złotówka, która jest uważana za walutę ryzykowną, zazwyczaj tracą na wartości. Dlatego też widzieliśmy w poniedziałek, w momencie kiedy rynki światowe się otworzyły, że złoty stracił na wartości do tych najważniejszych walut jak funt brytyjski, dolar amerykański, euro czy frank szwajcarski.
Mówi pan "sentyment". Co to oznacza?
Sentyment, czyli to, jak daną walutę postrzegają traderzy w Singapurze, Frankfurcie czy na Wall Street. To, czy chcą kupować daną walutę i lokować w niej kapitał, czy nie. W momencie, kiedy ten sentyment się pogarsza, czyli inwestorzy nie są skłonni do lokowania kapitału w ryzykownych aktywach, to porzucają te aktywa i zaczynają lokować swój kapitał w tak zwanych bezpiecznych przystaniach. To zazwyczaj są to dolary, franki szwajcarskie czy jeny japońskie. Do niedawna taką bezpieczną przystanią było złoto. Po tym jak spadło z 1900 dolarów za uncję, to znaczenie złota jako bezpiecznej przystani znacznie spadło.
Zastanawiam się, jak można byłoby to najprościej wytłumaczyć. Jak to jest, że pomimo że to dzieje się tak daleko, to ma tak duży wpływ na nas? Obecność Grecji w strefie euro to główne wytłumaczenie?
Tak samo można by się zastanawiać jak w 2008 roku upadek banku Lehman Brothers wpłynął na globalną recesję. To jest wszystko system naczyń połączonych. W momencie, kiedy Grecja by upadła lub wyszła ze strefy euro, to mamy też takie kraje jak Hiszpania, Włochy czy Portugalia, które również mają swoje problemy z wypłacalnością. Tak naprawdę ta choroba grecka mogłaby się dalej rozprzestrzeniać.
Z racji tego, że rynki finansowe starają się dyskontować to co się będzie działo w przyszłości, czyli powiedzmy za następne pół roku, to rynki starają się przewidzieć jaki będzie przyszły scenariusz tych wydarzeń. Dlatego też w momencie, w którym Grecja ma problemy, to oni od razu zastanawiają się co będzie jeszcze z tymi krajami, które mają znacznie większy udział w PKB Unii Europejskiej niż Grecja. Takie są chociażby Włochy, o które były obawy kilka miesięcy temu, ale ten temat Grecji przesłonił temat Włoch
Czy ewentualne ogłoszenie bankructwa Grecji wpłynęłoby na Polskę?
Wpłynęłoby na Polskę tak, że nasz złoty by się osłabił i nasza giełda znacznie straciłaby na wartości. W takim wypadku osoby, które mają jakieś oszczędności w papierach wartościowych straciłyby sporo pieniędzy. Mogłoby to rozpocząć nową falę recesji, a to w perspektywie kilku miesięcy czy kilku lat podniosłoby stopę bezrobocia i zmniejszyłoby się PKB. Ale to jest czarny scenariusz. W takim krótkim terminie, w przeciągu kilku tygodni, będzie to wpływało na przeciętnego Kowalskiego tak, że złoty będzie tracił na wartości, co szczególnie w okresie wakacyjnym nie będzie zbyt sprzyjające, bo będziemy musieli więcej zapłacić za wakacje za granicą i będziemy musieli na tych wakacjach wydać więcej pieniędzy.
Jest jeszcze druga strona medalu, czyli moment, w którym Grecja powróciłaby do drachmy. Drachma z dużym prawdopodobieństwem byłaby bardzo przeceniona, więc wakacje w Grecji byłyby dużo tańsze. Z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego, a też patrząc na zawieruchę w krajach arabskich, mógłby on zrezygnować z takich destynacji wakacyjnych jak Egipt czy Tunezja i skierować się do Grecji, gdzie wakacje byłyby po okazyjnych cenach.
A czy sytuacja w Grecji ma jakikolwiek wpływ na wakacje w Polsce?
Nie, raczej nie ma to żadnego wpływu. Może ten popyt na wakacje nad Bałtykiem by się zmniejszył, ze względu na to, że koszt wakacji na Krecie czy Santorini byłby mniejszy niż wakacje w Słupsku czy Jastarni.
Ale to pod warunkiem wyjścia ze strefy? Bo załóżmy scenariusz, ze jednak jest to bankructwo ogłoszone i tutaj pojawia się moje pytanie ponownie. Czy ma to jakikolwiek wpływ na tych, co chcą wakacje w Polsce spędzać.
Jak wyjdzie ze strefy euro, to nie będzie miało to wpływu na wakacje w Polsce.
Wyobraźmy sobie, że przychodzi do pana siedmioletnie dziecko i zadaje pytanie: jak to jest, że waluta polska reaguje na to, co dzieje się w Grecji?
Waluta reaguje na to, co się dzieje w Grecji ze względu na to, że inwestorzy na całym świecie pozbywają się naszego złotego, bo traktują go jako ryzykowne aktywo, a lubią lokować swoje pieniądze w bezpieczniejsze instrumenty w okresie zawirowań i niepewności na rynku.
Czym jest ten "bezpieczny instrument"?
Bezpieczny instrument to tak jak wspomnieliśmy, takie waluty jak jen japoński, frank szwajcarski, dolar czy przykładowo złoto.
Złotówka to nie złoto i do nich nie należy?
Dokładnie, złotówka należy według inwestorów na całym świecie do bardziej ryzykownych aktywów, których pozbywają się w momencie, gdy mamy takie zawieruchy na rynku jak teraz.