Andrzej Bargiel wrócił do Polski po nieudanej próbie zjechania na nartach z K2. Mimo niepowodzenia, nasz skialpinista jest pełen optymizmu. Jak przyznaje w rozmowie z RMF FM, już wie, że to wyzwanie jest możliwe do wykonania. "Udało mi się połączyć trzy drogi w jedną linię. Są to śnieżne fragmenty, które umożliwiają taki zjazd" - przyznaje Bargiel.
Dużo elementów złożyło się na fiasko wyprawy. Bardzo trudna była pogoda. Panowały wysokie temperatury. Na 6000 metrów spotkał mnie deszcz. Nawet prognozy nie wyłapywały wszystkich chmur konwekcyjnych, które codziennie dawały opady i mgłę. Kluczem był dla mnie zjazd. W tych warunkach być może wszedłbym na szczyt, ale brakowało widoczności niezbędnej do zjazdu - opowiada Bargiel.
Zakopiańczyk przyznał, że członkowie wyprawy mieli też kłopoty zdrowotne, które uniemożliwiły skuteczną akcję szczytową. Kiedy mogłem próbować wejścia, nie mogłem liczyć na wsparcie. W pewnym momencie zasoby ludzkie nam się skończyły. Mogłem atakować, ale realnie nie miałbym żadnego wsparcia. W takiej sytuacje przerwanie wyprawy było jedyną możliwą opcją - kontynuuje Bargiel.
Jakie jeszcze wrażenie przywiózł do kraju Andrzej Bargiel i co planuje w najbliższym czasie? Zobaczcie!
(łł)