„Czarno na białym widać, że nie udało się osiągnąć tego, co Zełenski zapowiadał, więc w tej chwili ta krytyka oczywiście na niego spada” - mówi na antenie internetowego Radia RMF24 Maciej Milczanowski profesor z Uniwersytetu Rzeszowskiego. W środę 6 grudnia Ukraińcy obchodzili Dzień Sił Zbrojnych Ukrainy. Prezydent Wołodymyr Zełenski złożył hołd żołnierzom poległym w wojnie z Rosją i zapewnił, że walka z agresorem będzie trwała do ostatecznego zwycięstwa oraz odzyskania legalnych granic państwa ukraińskiego.
Na froncie wschodnim trwa impas, na którym zdecydowanie więcej traci Ukraina niż Rosja. Ekspert zwraca uwagę, że żeby zrekompensować braki Ukrainy, konieczne jest wsparcie ze strony państw Zachodu. W tej chwili to właśnie Republikanie blokują przekazywanie środków, a prezydent Joe Biden ma tutaj jednak dość ograniczone możliwości - wyjaśnia prof. Milczanowski.
Gość internetowego Radia RMF24 uważa, że jest to sytuacja niebezpieczna nie tylko dla Ukrainy, ale i całej Europy. Rosja rozpędzona tutaj ewentualnym sukcesem na pewno będzie chciała działać dalej. Zauważmy, że te nastroje w Rosji są bardzo rozbujane. Jeżeli Putin rzeczywiście da im sukces w postaci pokonania Ukrainy, jeżeli do tego by doszło, to w tej sytuacji takiej mobilizacji, przestawienia na tory wojenne całego państwa nie będzie wyhamowania tego impetu, tylko będzie wskazywanie kolejnych celów - ostrzega ekspert.
Reporterzy przebywający na Ukrainie donoszą, że duża część żołnierzy na froncie to mężczyźni w wieku 40-50 lat. Wynika to z tego, że większość ukraińskiego wyposażenia to sprzęt postsowiecki, który potrafią obsługiwać jedynie starsi. Braki w nowoczesnym uzbrojeniu, ciągły impas i coraz większe straty w ludziach, powodują zmniejszanie się entuzjazmu do dalszej walki po stronie ukraińskiej.
Jeżeli jest impas, to po stronie rosyjskiej nic się nie zmienia. Oni i tak są pchani przez siły polityczne. Z tyłu są oddziały, które pilnują, żeby nikt z frontu nie uciekł. A po stronie ukraińskiej kluczowe są morale. Jeżeli nie będzie widać w ogóle szans na zwycięstwo, czyli odepchnięcie Rosjan z terenów zajętych, no to wtedy w oczywisty sposób to zaangażowanie będzie maleć - ocenia politolog.
Jego zdaniem, kluczowa jest tutaj rola Zełenskiego, który musi dbać o morale zarówno żołnierzy, jak i obywateli. Ta rola prezydenta jest właśnie taka, żeby zarówno wojskowi na froncie, którzy nie widzą całego obrazka, jak i ludność cywilna nie poddawała się depresji, która powoduje, że o wiele mniej dynamiczne są także działania wojskowe, bo potrzeba zaopatrzenia, potrzeba wsparcia - tłumaczy gość Tomasza Terlikowskiego.
Pojawiają się głosy amerykańskich polityków na temat wyborów prezydenckich na Ukrainie w 2024 roku. Wynika z nich, że jeżeli Ukraina jest państwem demokratycznym, wybory powinny się odbyć. Zdaniem eksperta są to niepokojące sygnały ze strony Zachodu, które mogą świadczyć o tym, że Stany Zjednoczone liczą na zmianę ukraińskiej administracji.
Nie wyobrażam sobie demokratycznych wyborów w stanie wojny i okupacji części terytorium, uchodźstwa i ciągle ginących żołnierzy. W jaki sposób ludzie mieliby myśleć o wyborach i wybierać program polityczny? To jest absurd zupełny. Jeżeli mówimy w ogóle o demokratycznych wyborach, no to one po prostu nie mogą się odbyć w czasie wojny - komentuje na zakończenie rozmowy prof. Maciej Milczanowski.