Premier Donald Tusk zapowiedział we wtorek, że zabezpieczono ponad 5 mld zł, by NFZ i ochrona zdrowia nie ucierpiały przez zmiany w składce zdrowotnej dla przedsiębiorców. Podkreślił, że nie pozwoli "na żadne manewry przy składce" bez gwarancji, "że to, co obniżamy w składce, nie zostanie uzupełnione z budżetu". Pieniądze, o których powiedział szef rządu, mają pokryć mniejsze wpływy ze składki zdrowotnej odprowadzanej przez przedsiębiorców w wyniku zmian, nad jakimi pracuje rząd.

We wtorek Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy zakładający, że przychody z tytułu zbycia środków trwałych nie będą wchodziły do podstawy naliczania składki zdrowotnej od przedsiębiorców.

To szczególnie wkurzało średnich przedsiębiorców. (...) W końcu zrobiliśmy tę oczywistość, to, co było oczekiwane - powiedział na wtorkowej konferencji prasowej premier Donald Tusk.

Zapowiedział, że za tydzień rząd zajmie się zmianami zmierzającymi do obniżenia składki zdrowotnej prowadzącym działalność gospodarczą.

Ustawa, która dzisiaj została przyjęta na rządzie, zostanie uzupełniona o projekt obniżenia składki zdrowotnej. Wartość całości to będzie 4 mld zł plus (...). W sumie, jeśli chodzi też o środki trwałe, to ponad 5 mld zł - tak, aby NFZ i ochrona zdrowia nie ucierpiały z tego tytułu. Nie pozwolę na żadne manewry przy składce zdrowotnej, jeśli nie będzie gwarancji, że to, co obniżamy w składce, nie zostanie uzupełnione z budżetu tak, by ten rachunek się zgadzał - zadeklarował szef rządu.

Jednocześnie dodał, że w najbliższych miesiącach sytuacja w ochronie zdrowia będzie "tak czy inaczej - trudna".

W kwietniu br. minister zdrowia Izabela Leszczyna razem z ministrem finansów Andrzejem Domańskim przedstawili szerszą propozycję reformy składki zdrowotnej. Zakładała ona nie tylko zniesienie naliczania składki od zbywalnych środków trwałych, ale też zmiany w poziomie składki płaconej przez przedsiębiorców.

Premier: Żadnej nagonki na lekarzy nie będzie

Premier Donald Tusk podczas wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu pytany był też m.in. o wypowiedź minister zdrowia Izabeli Leszczyny. Szefowa resortu informowała, że z danych Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wynika, iż są tacy lekarze, którzy przedstawiają fakturę na 299 tys. zł.

Szef polskiego rządu podkreślił, że jest ostatnią osobą, która "zaglądałaby ludziom do kieszeni". Jednocześnie dodał, że mamy do czynienia z problemem, jakim jest ustawa, która zakłada coroczne podwyższanie płac w tym sektorze.

Ocenił, że obecnie składka zdrowotna w "przygniatającej mierze" starcza na wynagrodzenia dla pracowników. A ta składka jest po to, żeby też leczyć ludzi, jest też problem refundacji, trzeba utrzymać szpitale - wymieniał.

Tusk zaznaczył, że system bez wątpienia wymaga naprawy. Nas czeka żmudna praca. Ona dotyczy tej sieci usług, bo nawet nie sieci szpitali. Taka placówka zdrowia, jaką jest szpital powiatowy, to jest też dobro wspólnoty i ludzie chcą, żeby był szpital. Ale nie ma żadnego powodu, żeby każdy szpital powiatowy bił się o maksymalną liczbę procedur - tłumaczył.

Zapowiedział, że weźmie na siebie polityczną odpowiedzialność za rozmowy, które muszą doprowadzić do tego, "żeby system w Polsce był bardziej zrównoważony".

Żadnej nagonki na lekarzy i zarobki nie będzie. Osobiście bym wyrzucał każdego z rządu, kto by próbował tego typu emocje rozbudzać - dodał. 

Premier przekazał również, że za tydzień podczas posiedzenia rządu omawiany będzie projekt zdrowotny dotyczący restrukturyzacji sieci szpitali. Restrukturyzacja została wpisana do tzw. kamieni milowych.