Łamiącym się głosem, z gardłem ściśniętym przez emocje dwoje Izraelczyków, którzy znali Jana Pawła II, gdy był jeszcze Karolem Wojtyłą wspominało dziś spotkania z papieżem Polakiem, który ocalił i ukształtował ich życia.
Edith Tzirer, która spotkała papieża po pobycie w nazistowskim obozie koncentracyjnym podkreślała, że bez Jana Pawła II już by nie żyła, że zawdzięcza mu swe życie.
Był styczeń 1945 roku. Wojna się jeszcze nie skończyła. Obóz w którym byłam, został wyzwolony przez Armię Czerwoną. Padał wtedy śnieg, było zimno, nie było nic do jedzenia. I wtedy pojawił się on. Nie wiem, jak mnie znalazł, nie wiem dlaczego akurat przy mnie się zatrzymał, to było tak jakby pojawił się wprost z nieba. Przez 3 kilometry niósł mnie na plecach aż doszliśmy do stacji. Dał mi gorącej herbaty, w prawdziwej szklance i ogromną kromkę chleba z serem.
Karol Wojtyła zabrał wtedy 13-letnią Edith do Krakowa. Ale inni Żydzi, którzy jak ona uciekali, widząc ją z młodym księdzem, zaczęli ją straszyć, że zostanie zamknięta w zakonie, uciekła więc jak tylko dojechali do Krakowa. Wspomina, jaki przeżyła szok, widząc wiele lat później zdjęcie jej wybawcy z podpisem ogłaszającym, że to nowy papież.
Próbowała się skontaktować, udało jej się dopiero w 1997 roku. Jan Paweł II odpisał na jej list, zapraszając ją do Watykanu. Pobłogosławił mnie w ciszy. Byłam tak wzruszona, że łzy lały mi się strumieniami po policzkach.
Joseph Beinstock, kolega Karola Wojtyły z czasów szkolnych, w liście adresowanym do \"Mojego Przyjaciela Karola\", a publikowanym dziś w dzienniku „Jedijot Aharonot” wspomina, jak wzruszające było spotkanie po latach, w 2000 roku, jak wspominali swe rodziny i bliskich.