- Papież z jakąś wewnętrzną jasnością szedł ku temu spotkaniu. Gdy o nim mówił, nam ściskały się serca, ale nie jemu - mówi ksiądz Adam Boniecki. Papież jeszcze za życia zatroszczył się o przygotowanie swojego pogrzebu.
Konrad Piasecki: Wysłuchaliśmy wspólnie ostatnich papieskich słów, ostatniego przesłania: „Miłość przekształca serca i daje pokój”. Te słowa brzmią jak 26 lat pontyfikatu.
Ksiądz Adam Boniecki: Te słowa to owoc wielkich przemyśleń. Ich ślad znajdujemy już w „Tryptyku rzymskim”, kiedy Jan Paweł II mówi o swojej śmierci: „ostateczna przejrzystość i światłość”. W tych słowach też jest ten pokój i miłość. To było powiedziane przez człowieka, który z trudem może szeptać. To jest niesłychanie skondensowany skrót. Wszyscy powtarzają, że był człowiekiem pokoju, może jedynym na świecie, który tak bezinteresownie, uparcie i konsekwentnie mówił, że przez wojnę można wszystko stracić, a przez pokój można wszystko zyskać. Był papieżem pokoju i tym podbił wielką część świata dalekiego od chrześcijaństwa. Była to wielka, wspólna wartość ludzka, która otworzyła papieżowi drzwi do ludzkich serc.
Mira Skórka: Czy te ostatnie słowa można uznać za skrócony testament papieża?
Ksiądz Adam Boniecki: Myślę, że trzeba uważać z takimi słowami, które mają jednak bardzo określone znaczenie. To są ostatnie słowa, a jestem pewien, znając papieża, że testament duchowy w ścisłym tego słowa znaczeniu napisał zawczasu. Tak jak zawczasu polecił mistrzowi ceremonii papieskich opracowanie liturgii swojego pogrzebu.
Mira Skórka: Czy to znaczy, że poznamy jeszcze jakiś dokument, który będzie można określić testamentem?
Ksiądz Adam Boniecki: Na pewno. Papież z jakąś wewnętrzną jasnością szedł ku temu spotkaniu, mówił o tym w Polsce, a my słuchaliśmy tego ze ściśniętym sercem. Ale gdy to mówił, jego serce nie było ściśnięte. On szedł w światłość. Bardzo dyskretnie wyjaśnił także sprawę pogrzebu. To wielkie poczucie znaku liturgicznego, gestu. Papieski pogrzeb zawsze był bardzo dokładnie opisany, ale to niezwykłe, że papież sam się zawczasu o to troszczy.
Konrad Piasecki: Jak będzie wyglądał ten pogrzeb - ostatni gest papieża?
Ksiądz Adam Boniecki: Ja wiem tylko, że takie polecenie wydał. Jak to będzie wyglądało dokładnie, nie wiemy. Paweł VI chciał, żeby jego zamknięta trumna leżała na posadzce. Myślę, że ten rytuał pogrzebu jest zawsze w ogólnym zarysie taki sam. Jest to chrześcijański pogrzeb, złożenie do grobu.
Mira Skórka: Zalecenia dotyczące sposobu wystawienia trumny zapewne już są. Tylko odpowiednia osoba musi do nich dotrzeć i je odczytać.
Ksiądz Adam Boniecki: Pius XII był wystawiony w otwartej trumnie. Podobnie Jan XXIII. Paweł VI nie był wystawiony w otwartej trumnie, nie pamiętam, jak było z Janem Pawłem I. To jest zwyczaj, zachowany w kościele wschodnim, że ciało zmarłego wystawia się na widok żegnających go.
Konrad Piasecki: Czy nie jest tak, że papież, który podczas swego pontyfikatu dostarczył tylu niespodzianek i tak bardzo zmienił kształt papieskiego pontyfikatu, sprawi nam jeszcze jakąś niespodziankę?
Ksiądz Adam Boniecki: To nie będą rewelacje. Sądzę, że to będzie w stylu tego pontyfikatu, który dążył do uproszczenia wszelkich elementów dworskich. Rozpoczął je Jan XXIII, kontynuował Paweł VI, który był jeszcze noszony w papieskiej lektyce. Zlikwidował to Jan Paweł I, Jan Paweł II nie wrócił do tego potwornego urządzenia i wychodził do ludzi. Myślę, że w tym pogrzebie nie będzie jakiś rewelacji. To są szczegóły, które Urząd Ceremonii Papieskich zna już doskonale.
Mira Skórka: A jak będzie wyglądało konklawe? Czy tu papież też zostawił jakieś wskazówki, zalecenia? Słyszałam o dokumentach, w których radził szukać następcy także poza Kolegium Kardynalskim. Czy to są nieprawdziwe informacje?
Ksiądz Adam Boniecki: To nie jest nic nowego. Zawsze kandydata można było szukać poza Kolegium Kardynalskim. Były takie przypadki, że wybierano papieża spoza Kolegium. Każdy papież zostawiał dokument, który udoskonalał trochę dokument poprzedników. Bardzo ważne i z głębi serca jest także to, co papież pisze o swoim następcy w „Tryptyku rzymskim”: „Ty, który wszystko przenikasz, wskaż. On wskaże.” Tak kończy się ten fragment. Sprawę wyboru papież zostawia Duchowi Świętemu. Co do konklawe, Jan Paweł II wprowadził jedną wspaniałą nowość. Kardynałowie byli lokowani w pomieszczeniach starego Muzeum Watykańskiego w okropnych warunkach, bardzo niewygodnych i męczących. Każdy papież, jak już był wybrany, wiedział, że już go to więcej nie spotka i specjalnie się o to nie martwił. Wyraźnie z myślą o konklawe Jan Paweł II zbudował dla kardynałów na terenie Watykanu wygodny hotel. Będą oni teraz dowożeni zamkniętym autobusem. Nie wolno im będzie mieć telefonów komórkowych ani innych środków komunikacji ze światem zewnętrznym. Klauzula konklawe zostaje rozciągnięta na ten hotel i zapieczętowany autobus, zmierzający do Kaplicy Sykstyńskiej. Dawniej w tej części Watykanu, gdzie się odbywało konklawe, kardynałowie byli zamknięci. Odbywała się nawet ceremonia zapieczętowania tych drzwi. Teraz kardynałowie będą przewożeni do kaplicy Sykstyńskiej, żeby – jak napisał papież w „Tryptyku rzymskim” – patrząc na obraz „Sądu Ostatecznego”, wybrać jego następcę.
Konrad Piasecki: Życie księdza i życie Jana Pawła II – papieża, a wcześniej biskupa – było splecione. Szliście ramię w ramię przez wiele lat. Dzisiaj, w kilkanaście godzin po papieskiej śmierci, kiedy ksiądz myśli o Janie Pawle II i Karolu Wojtyle, to który Jan Paweł II i który Karol Wojtyła staje księdzu przed oczami?
Ksiądz Adam Boniecki: Mam niezmienne wrażenie, że to jest ten sam człowiek. Podczas spotkań z papieżem, gdy wchodził do tego salonu, w którym się czeka, był to Karol Wojtyła, tylko w białej sutannie. To nie jest kilku różnych ludzi, aczkolwiek w tych latach, kiedy byłem w Watykanie, patrzyłem z podziwem na – jeżeli można to tak ująć – dorastanie, dojrzewanie, mądrość, polegającą na inteligencji porządkującej informacje. Przy znakomitej pamięci, z której słynął w czasach seminarium, rozmowy i spotkania wprowadzał do odpowiednich folderów w swoim mózgu. Porządkował je, łączył, kojarzył. Ja byłem świadkiem takich rozmów w jakiś bardzo szczegółowych sprawach Kościołów lokalnych. Jego przyjaciel sprowokował go kiedyś do mówienia o Chinach. Papież wygłosił wtedy tyle konkretnych rzeczy. Widziałem także, jak pewnego razu podczas mszy jeszcze w komunistycznej Polsce zaskoczył go jakiś Litwin. Zaczęli wówczas rozmawiać o konkretnych nazwiskach, miejscach. Ja byłem zaskoczony. Ten stary Litwin, emigrant, wyszedł, rozpłakał się i powiedział: „on wszystko o nas wie”. Gdy ów Litwin umarł, opowiedziałem papieżowi tę historię, a on uśmiechnął się i stwierdził, że nie jest tego dużo, bo to przecież nieduży kraj. To było dla niego coś zupełnie naturalnego. To był ten sam Wojtyła, który ciągle rósł aż do tej tajemniczej ostatniej stacji jego drogi, gdzie w swoim milczeniu, sposobie znoszenia cierpienia przerastał wszystko, co człowiek mógł sobie wyobrazić.
Konrad Piasecki: Dziękujemy za rozmowę.