Dopiero kiedy na ulicach Warszawy rozgorzała bitwa pseudokibiców z policją, zapadła decyzja o ściągnięciu posiłków z Bydgoszczy, Łodzi i Krakowa.To nieoficjalne informacje, do których dotarł reporter śledczy RMF FM. Z każdego miasta przyjechało po dwustu policjantów. Oficjalnie policja twierdzi, że posiłki wezwano już o godzinie 14.
Według policjantów, z którymi rozmawiał Roman Osica, zawiodło przede wszystkim rozpoznanie. Osoby odpowiedzialne za przenikanie do środowisk kiboli miały słabo oszacować - zdaniem rozmówców reportera RMF FM - problem, z jakim wczoraj mieliśmy do czynienia na ulicach Warszawy. Policja nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, że bojówki Legii, a także innych klubów, chcą zaatakować Rosjan. Wiele do życzenia pozostawia też rozmieszczenie funkcjonariuszy. Okolice ronda Waszyngtona przy samym Stadionie Narodowym, a przede wszystkim ulica Francuska, nie były dobrze chronione.
Zastanawiające są też wpisy na forum internetowym policji, gdzie swoje opinie publikują funkcjonariusze. Przeważają tam zarzuty, że formacje wysłane do gaszenia zamieszek zachowywały się "nie do końca poradnie". "Przy dworcu Warszawa-Powiśle trzydziestu policjantów otoczonych zostało ze wszystkich stron kibicami. Chyba przypadkiem się tam znaleźli" - pisze policjant o pseudonimie Świstak. Również fakt sprowadzenia w pośpiechu posiłków, kiedy sytuacja zaczęła się wymykać spod kontroli, nie świadczy dobrze o logistyce przygotowań policji.
Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji twierdzi, że funkcjonariusze mieli informacje o możliwych bójkach kibiców. Dodaje, że właśnie dlatego posiłki wezwano w dniu meczu o godz. 14.
Po wczorajszych zadymach zatrzymano ponad 180 pseudokibiców. Według policji nadal trwają jednak zatrzymania. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada pierwsze osoby już usłyszały zarzuty. Chodzi przede wszystkim o udział w bójce, napaść na policjantów oraz niszczenie mienia. Jeśli tylko pozwoli na to zebrany materiał dowodowy, postępowania sądowe wobec chuliganów będą prowadzone w trybie przyśpieszonym. W praktyce oznacza to natychmiastowe wyroki po przewiezieniu do sądu.Policja wciąż przegląda również zapisy z kamer podczas zajść i zapowiada dalsze zatrzymania. Dziennikarz RMF FM ustalił też jaki był powód wejścia oddziałów prewencji na Stadion Narodowy pod koniec meczu. Poprosiła o to UEFA, bo pojawiły się sygnały, że na płytę boiska chcą wtargnąć rosyjscy pseudokibice.
Funkcjonariusze krytykują również zabezpieczenie przed i po meczu z Rosją. Jak dowiedział się reporter RMF FM - oprócz policjantów z Łodzi, Bydgoszczy i Krakowa - do stolicy przyjechało prawie ośmiuset funkcjonariuszy z innych miast.
Wczoraj największym problemem okazała się komunikacja między policjantami. Funkcjonariusze kryminalni posługiwali się slangiem znanym tylko warszawskim policjantom. Padała np. komenda, że siły prewencji potrzebne są "na pigalaku", czyli w rejonie hotelu Marriott. Problem jednak w tym, że funkcjonariusze spoza Warszawy nie wiedzieli o co chodzi. Dlatego reakcja była spóźniona. Powodem był też brak łączników, czyli funkcjonariuszy, którzy komunikowaliby się między stołecznymi dowódcami a prewencją.
Dużo do życzenia pozostawiają również działania przy strefie kibica. Kibice idący na mecz w pewnym momencie wpadli między chuliganów a policjantów. Podczas interwencji funkcjonariuszy fani piłki i pseudokibice razem wpadli do strefy kibica. Mogło się to skończyć tragicznie.
Dopiero dziś policjanci dostali oficjalnie rozkaz wyszukiwania zawiązujących się grup pseudokibiców - ustalił reporter RMF FM. Gdyby taki rozkaz padł wcześniej, można byłoby uniknąć obrazków bijących się kiboli na ulicach Warszawy.
Policyjne Centrum Dowodzenia w Legionowie wiedziało o zbierających się bojówkach kibiców już dwie doby przed meczem Polska- Rosja. Choć informacja o zagrożeniu dotarła do służb 48 godzin przed spotkaniem, posiłki zdecydowano się wezwać dopiero po poważnych atakach pseudokibiców w dniu meczu.
Do pierwszej bójki chuliganów doszło wczoraj około godz. 11.40. Policjanci odnotowali pierwszy incydent: kilku rosyjskich chuliganów zaatakowało jednego z Polaków. Później pojawiało się jeszcze kilka przybierających na sile ataków polskich kiboli na policję.
Według raportu, który powstał w Centrum Dowodzenia Policji atakować miały grupy od dwudziestu do kilkuset chuliganów. Rozkaz dla oddziałów prewencji aby zatrzymywały najbardziej agresywne osoby, padł dopiero po godzinie 17.00.
Funkcjonariusze wiedzieli, że do Warszawy chcą przyjechać pseudokibice z Białegostoku, Śląska, Łodzi, Pomorza i Krakowa. Kibole podzielili się jednak na mniejsze grupy i tym samym zmylili policjantów. Funkcjonariusze spodziewali się zmasowanego ataku w jednym miejscu. Z raportu centrum wynika też że decyzja o wzmocnieniu ochrony ambasady Rosji w Warszawie zapadła dopiero około godz. 22.00.
"Rosjanie będą domagać się wyjaśnień po bójkach pseudokibiców przed i po wczorajszym meczu Polska- Rosja"- zapowiada ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce Aleksander Aleksiejew. To nie jest najlepszy obraz Polski i można było lepiej zabezpieczyć całą imprezę - powiedział dyplomata w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Berendą. Towarzyszący mu szef rosyjskiej Służby Celnej powiedział, że skandalem było m.in. gwizdanie w trakcie rosyjskiego hymnu na Stadionie Narodowym.
Nie jestem policjantem, nie jestem taktykiem i nie chce opowiadać o strategiach działania - tak szef MSW komentuje wczorajsze działania policji. Według Jacka Cichockiego lepiej nie można było zabezpieczyć meczu Polska- Rosja w Warszawie. Minister pochwalił też służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Nie miał również żadnych zastrzeżeń do sposobu działania policjantów na ulicach Warszawy.
Pytany przez RMF FM, o to czy funkcjonariuszy nie powinno być więcej,czy mieli dobre rozpoznanie i wreszcie czy nie powinni interweniować szybciej i bardziej zdecydowanie Jacek Cichocki odpowiedział: "Ja nie odpowiem panu teraz na pytanie, czy było tam policji za dużo, czy za mało, czy działali na szybko, czy za wolno. Do mnie docierały raczej sygnały po działaniach na Rondzie Waszyngtona, to od razu panu powiem, że policja była za brutalna i działała za ostro".
Minister dodaje, że jako cywil dobrze ocenia pracę policji. Zapewnia, że powstanie specjalny raport i zastrzega, że nie widzi powodu do dymisji w Komendzie Głównej Policji. Mam nadzieję, że "polecą"głowy chuliganów - mówi.
Wczorajsze zajścia przed meczem Polska-Rosja i po spotkaniu to rysa na Euro 2012 w Polsce, ale takie sytuacje są nieuniknione, nie wprowadzimy przecież stanu wojennego na czas Euro 2012 - mówi o zamieszkach gość Kontrwywiadu RMF FM Paweł Graś. Najważniejsze że Policja nie dopuściła do eskalacji. Takie było główne założenie. Mimo wszystko pokazaliśmy, co znaczy polska gościnność - zapewnia gość RMF FM.
Graś podkreślił, że w zadymach brało udział kilkaset osób. Zatrzymano ponad 180 najbardziej agresywnych pseudokibiców. Te zatrzymania będą dalej trwały, dlatego, że trwa identyfikacja różnego rodzaju materiału, monitoringu zgromadzonego przez policję. Ci którzy brali udział we wczorajszych zadymach, raczej spać spokojnie nie mogą - podkreślił rzecznik rządu.
Na pytanie, kto rozpoczął zadymy Graś odpowiedział: "pseudokibice, którzy umawiali się na ustawki, którzy przyjechali do Warszawy i których nie interesował absolutnie mecz ani wynik meczu. Interesowały ich zadymy". W tej chwili praca taka operacyjna i rozpoznanie policji jeszcze trwa. Nie sądzę, żeby można było mówić o kibicach jednej konkretnej drużyny. W miarę badania tej sytuacji pewnie policja będzie udzielać szczegółowych informacji - dodał Paweł Graś.
Takie sytuacje są nieuniknione. Nie wprowadzimy stanu wojennego na czas Euro po to żeby uniemożliwić ludziom gromadzenie się i przechodzenie. Ale policja nie dopuściła do eskalacji to było główne założenie. Podkreślam w tych burdach i zamieszkach brały udział stosunkowo niewielkie grupki kibiców - podkreślił gość RMF FM.
Policja działała - w mojej ocenie - skutecznie, reagowała szybko i bez zbędnej brutalności. (...) Uważam, że (...) jak znam z autopsji, jako od dziesięcioleci wierny kibic piłkarski, rzadko zdarza się mecz o takim ładunku emocji, w takich okolicznościach i muszę powiedzieć, że skala zdarzeń była stosunkowo niewielka - tak premier komentuje wczorajsze wydarzenia przed i po meczu Polska-Rosja.
Według szefa rządu policjanci pracują w bardzo trudnych warunkach, dlatego lepiej powstrzymać się od " pochopnych ocen". Dla nas dzisiaj problemem jest dokończenie wojny z kibolstwem, chuligaństwem i bandytyzmem, którego zaledwie drobnym przejawem były wczorajsze wydarzenia. Mogę obiecać bezwzględność i żelazną konsekwencję w tępieniu tych zachowań - powiedział Donald Tusk. Czeka nas jeszcze bardzo poważna praca z prokuraturą, ze środowiskiem sędziowskim. Mamy problemy, by skutecznie skazywać chuliganów i bandytów, którzy terroryzują innych ludzi na ulicach - dodał. Zdaniem Tuska, to nie Polska i Rosja starły się na ulicach Warszawy, a wydarzeniu nie należy nadawać szczególnej rangi politycznej.
Trzech Chorwatów i dwóch Irlandczyków uczestników niedzielnej awantury kibiców na Starym Rynku zatrzymali poznańscy policjanci. W sumie w tej sprawie zatrzymano już ponad 20 osób.
W czasie zadymy zaatakowano m.in. interweniujących policjantów.
Jeszcze w niedzielę zatrzymano dwóch Chorwatów, którzy już zostali osądzeni w trybie przyspieszonym. Na podstawie m.in. zapisów monitoringu uzyskano zdjęcia twarzy uczestników zajścia. Aktualnie przygotowywane są materiały dowodowe do sformułowania zarzutów i postawienia pseudokibiców przed sądem - powiedział Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.