"Gdyby wojna nuklearna się wydarzyła, wszystko działoby się niezwykle szybko. I wszyscy byliby zagrożeni. 5 miliardów ludzi na świecie mogłoby zginąć" - mówi RMF FM Annie Jacobsen, amerykańska dziennikarka śledcza, autorka książki "Wojna nuklearna. Możliwy scenariusz". Książka ukazała się w Polsce w roku, kiedy Norweski Komitet Noblowski przyznał Pokojową Nagrodę Nobla japońskiej organizacji Nihon Hidankyo domagającej się likwidacji broni jądrowej. Jacobsen przekonuje, że wojny nuklearnej nie da się wygrać i nie można dopuścić, by do niej doszło. Na podstawie rozmów z wieloma ekspertami pokazuje jednak, jak łatwo sytuacja może wymknąć się spod kontroli.
"Wojna nuklearna jest szaleństwem, broń nuklearna jest szaleństwem i groźby nuklearne są szaleństwem. Groźby, które pochodzą od jednego przywódcy w szczególności, przywódcy narodu uzbrojonego w broń nuklearną, Rosji, groźby użycia broni nuklearnej na polu bitwy są absolutnie szalone. A mówię tylko o groźbie użycia jej, nie mówiąc już o faktycznym użyciu. Mam nadzieję, że on sam przeczyta tę książkę" - mówi autorka w rozmowie z Grzegorzem Jasińskim.
Grzegorz Jasiński: Proszę pozwolić, że zacznę od bardzo prostego pytania, które zadaje każdy, kto przeprowadza z panią wywiad. Dlaczego napisała pani tę książkę i dlaczego napisała ją pani właśnie teraz?
Jako reporter ds. bezpieczeństwa narodowego piszę o wojnie, broni, bezpieczeństwie narodowym i tajemnicach. I to nie jest moja pierwsza książka. W moich poprzednich sześciu książkach może pan sobie wyobrazić, z iloma źródłami przeprowadziłam wywiady przez lata, może 100 osób do każdej książki, opisując bardzo brutalne misje wojskowe i operacje wywiadowcze. I nie mogę nawet powiedzieć, ile osób powiedziało mi z pewnym rodzajem dumy, że zrobili to, co zrobili, aby zapobiec nuklearnej III wojnie światowej. I tak podczas poprzedniej administracji, kiedy Donald Trump sprawował urząd i pojawiła się pewna bardzo nieprezydencka retoryka między Trumpem a liderem Korei Północnej na temat możliwej nuklearnej wymiany ciosów, byłam w szoku. I zaczęłam się zastanawiać, co by się stało, gdyby odstraszanie, które jest również zapobieganiem, zawiodło. I to jest pytanie, które zadałem najwyższym doradcom ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta. I właśnie w ten sposób powstała książka o scenariuszu wojny nuklearnej.
Wspomina pani o filmie "The Day After" z 1983 roku, filmie o apokalipsie nuklearnej, który zaczynał się od ataku Związku Radzieckiego na Berlin. Czy uważa pani, że pani książka może być kolejnym spojrzeniem na ten sam temat?
Cieszę się, że poruszył pan ten temat, bo ta historia jest prawdopodobnie jedynym źródłem nadziei w tym przerażającym scenariuszu. Widziałam film telewizji ABC "The Day After", kiedy byłam w liceum w 1983 roku, i sto milionów Amerykanów go obejrzało. I wszyscy byliśmy przerażeni. Ale jeden bardzo ważny Amerykanin go obejrzał, a był to prezydent Ronald Reagan. I z powodu tego, że go obejrzał i był pod wpływem tego, co zobaczył, jak wyglądałaby pełna nuklearna wymiana ciosów między Stanami Zjednoczonymi a ówczesnym Związkiem Radzieckim, prezydent USA zmienił swoje stanowisko. Przed tym filmem był tzw. jastrzębiem nuklearnym. Wierzył, że więcej broni nuklearnej sprawia, że Ameryka jest bezpieczniejsza. Ale po obejrzeniu tego filmu zmienił zdanie. Co za niezwykła rzecz. Po obejrzeniu tego filmu skontaktował się z Gorbaczowem. I to niezwykłe, że w swoim własnym umyśle zmienił postrzeganie głównego wroga na przeciwnika. I w rezultacie tego odbył się szczyt w Reykjaviku. I z tego powodu świat odszedł od najwyższego poziomu zbrojeń nuklearnych w 1986 roku, kiedy było 70 000 głowic nuklearnych. Proszę pomyśleć o tej liczbie, 70 000. Dziś jest ich około 12 500. Wierzę, że to jest właściwy kierunek, w którym należy iść, aby odciągnąć nas wszystkich od krawędzi potencjalnej apokalipsy nuklearnej. Musimy odejść od całej tej agresji, od całej tej retoryki i stopniowo dążyć do rozbrojenia.
Prezydent Reagan miał partnera do dyskusji w latach 80. Czy uważa pani, że teraz na świecie jest partner do dyskusji?
Mam nadzieję, że w przyszłości będzie partner. Specjalnie unikam pisania o polityce, ponieważ uważam, że głównym przesłaniem tej książki jest to, że nikt nie jest zwolennikiem wojny nuklearnej. Piszę o hipotetycznej sytuacji, która jeszcze się nie wydarzyła. W Ameryce książka jest niezwykle popularna. A to dlatego, że ogólne przesłanie jest takie, że wojna nuklearna jest szaleństwem, broń nuklearna jest szaleństwem i groźby nuklearne są szaleństwem. I tak groźby, które pochodzą od jednego lidera w szczególności, to lider narodu uzbrojonego w broń nuklearną, Rosji, groźby użycia broni nuklearnej na polu bitwy są absolutnie szalone. A mówię tylko o groźbie użycia jej, nie mówiąc już o faktycznym użyciu. Mam nadzieję, że on sam przeczyta tę książkę.
Nie wiem, czy jest pani tego świadoma, ale w Polsce i może w innych krajach tzw. bloku sowieckiego, widzieliśmy "The Day After" zaraz po premierze, co nie było typowe dla tamtych czasów. Więc widziałem ten film i pamiętam go bardzo dobrze. I pamiętam, że dla dużej części publiczności w Polsce film wydawał się być rodzajem filmu propagandowego. Dlaczego? Ponieważ wiedzieliśmy o protestach w Europie Zachodniej dotyczących amerykańskich rakiet Pershing. A my po tej stronie Żelaznej Kurtyny nie baliśmy się amerykańskich bomb. Baliśmy się sowieckiej ideologii i sowieckich planów inwazji na Europę Zachodnią. I dlatego jednym z wybitnych bohaterów Polski jest pułkownik Ryszard Kukliński, który był oficerem Wojska Polskiego i amerykańskim szpiegiem, który przekazał CIA plany możliwego sowieckiego ataku nuklearnego. I to jest prawdopodobnie mała różnica między odbiorem tego filmu z twojej strony, a naszej strony oraz odbiorem dyskusji na temat możliwego nuklearnego Armagedonu po obu stronach dawnej Żelaznej Kurtyny. Czy jest pani tego świadoma?
Nie wiedziałem tego, co właśnie mi pan powiedział, aż do teraz. To fascynujące. Dziękuję bardzo za podzielenie się tym ze mną. Moje przemyślenia na ten temat być może nawiązują do innego tematu, który pan poruszył. A mianowicie tego, że w przypadku wojny nuklearnej nikt nie wygrywa. Nikt nie wygrywa. A wy tutaj w Polsce wiecie tak wyjątkowo, jak to jest czuć się, jakbyście byli na celowniku, jakbyście byli w centrum zniszczenia. Ale po przeczytaniu tego scenariusza wojny nuklearnej zdajesz sobie sprawę, że w rzeczywistości wszyscy są na celowniku. Gdyby wojna nuklearna się wydarzyła, wszystko działoby się niezwykle szybko. I wszyscy są zagrożeni. A dokładnie 5 miliardów ludzi na świecie, zginęłoby.
Nie chciałbym wiele mówić o scenariuszu pani książki, by czytelnicy sami mieli okazję przeczytać i dowiedzieć się wszystkiego na ten temat. Ale mamy inny przerażający scenariusz w tej chwili. Rosja grozi Ukrainie, Europie, Stanom Zjednoczonym użyciem broni nuklearnej. I my tutaj w Europie obawiamy się, że to może się wydarzyć. Ukraina może zostać zaatakowana. Nie czujemy się bezpiecznie też z tego punktu widzenia, że Rosja może zaatakować jeden z naszych krajów. I to jest pytanie, co dalej, co zrobiłaby Ameryka, co zrobiłoby całe NATO. Co myśli pani o tym scenariuszu i możliwym rozwoju sytuacji? Co by się stało?
Cóż, na początek cieszę się, że prowadzimy tę dyskusję, ponieważ wierzę, że dyskusje prowadzą do większej przejrzystości i do rozwiązania. Jedną z rzeczy, o której czytelnicy szybko przekonają się w mojej książce jest to, że gdyby doszło do wojny nuklearnej, wszystko dzieje się tak szybko, że jest to prawie nie do pomyślenia. Więc to, o czym mówi pan tutaj i teraz, nadal mieści się jeszcze w ramach odstraszania. A kiedy już dochodzi do wojny nuklearnej, nie ma żadnych zasad. To tylko sekwencja wydarzeń, która została wcześniej zaprogramowana, wcześniej przećwiczona i się po prostu wydarzy. Ale zanim cokolwiek z tego się wydarzy, gdy nadal jesteśmy w tej dziwnej szarej strefie odstraszania, to przekonanie, że odstraszanie musi trwać, opiera się na kilku podstawowych zasadach. I to dotyczy zarówno Rosji, jak i Stanów Zjednoczonych. Jedną z nich jest powstrzymanie się od użycia broni nuklearnej. Brak użycia broni nuklearnej oznacza brak użycia broni nuklearnej. I sama koncepcja użycia taktycznej broni nuklearnej na polu bitwy narusza zasady odstraszania. I to jest to, co mam nadzieję, pozostaje tylko w sferze retoryki. Ale nawet retoryka bywa niebezpieczna. Mówiłam o tym w związku z Donaldem Trumpem w odniesieniu do Korei Północnej. I to było lata temu. W tamtej rzeczywistości. Teraz mamy do czynienia z gorącą wojną. Ale muszę wierzyć, że jest wystarczająco dużo zdrowego rozsądku w szalonym zachowaniu Rosji w tej chwili, że rozumieją fundamentalnie, że powstrzymanie się od użycia broni nuklearnej oznacza dokładnie tyle, powstrzymanie się od użycia broni nuklearnej.
Mówi pani o tym przerażającym uczuciu dotyczącym przywódcy kraju, prezydenta Stanów Zjednoczonych, który może zdecydować o wojnie nuklearnej, nie pytając nikogo o zdanie. Ale oczywiście, i to jest nasze spojrzenie z naszej strony dawnej Żelaznej Kurtyny, że nie baliśmy się tak bardzo zbrojeń w latach Reagana z powodu Ameryki. Cały czas baliśmy się tych przywódców z naszej strony Żelaznej Kurtyny, z Rosji i innych krajów. I teraz są przywódcy, którzy nie tylko nie pytają nikogo o zdanie, ale nawet jeśli nie mają żadnych skrupułów na ten temat. Mogą robić, co chcą i są poza jakąkolwiek kontrolą. Czy istnieje sposób, aby wolny świat próbował wprowadzić zdrowy rozsądek, o którym mówisz, do ich umysłów i zrobić coś, aby upewnić ich, że nie warto zaczynać czegokolwiek takiego jak wojna nuklearna?
To jest z pewnością intencja książki. Myślę, że mówi pan tutaj o idei, że im więcej ludzi jest świadomych danego tematu, tym lepiej dla nas wszystkich. I jednym z faktów, które przedstawiam w książce, który wydaje się szokować czytelników, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, jest podstawowa informacja, o której większość czytelników nie wie. Po przeczytaniu książki już wiedzą. Wspomniał pan o wyłącznej władzy prezydenckiej. Ile osób wiedziało przed przeczytaniem książki, że prezydent Stanów Zjednoczonych ma wyłączną władzę do wystrzelenia broni nuklearnej w przypadku, gdy zostaniemy zaatakowani? Nie musi pytać nikogo, ani sekretarza obrony, ani przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, ani Kongresu. I oczywiście Rosja ma swego rodzaju lustrzane odbicie tego wszystkiego. I czytelnicy zastanawiają się i zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że miliardy ludzi na naszej planecie oddały tę władzę, a raczej miały tę władzę wyrwaną z ich rąk i przekazaną w ręce kilku jednostek. Dlaczego?
Odpowiedź brzmi: między innymi totalitaryzm, odpowiedzią jest historia niektórych krajów. Rosja jest oczywiście jednym z nich. I mamy swoją własną historię i mamy swój własny sposób myślenia o tym. Jedną z tych myśli jest to, że nie można ufać Rosji w żadnych okolicznościach. Czy możliwe jest zbudowanie systemu bezpieczeństwa, w którym nie można ufać drugiej stronie?
Cóż, myślę - muszę myśleć, ponieważ jestem optymistką - że trzeba podchodzić do tego inaczej, odwrotnie. Myśleć w kategoriach działania na rzecz budowania zaufania, zaangażowania ludzi. Jeśli wrócimy do początku naszej rozmowy, mówiąc o "The Day After", zmiana stanowiska Reagana nie nastąpiła w próżni. Nastąpiła w 1983 roku, kiedy cały świat zaczynał się sprzeciwiać broni nuklearnej, zaczynał się domagać od swoich liderów zmiany, zrozumiał, że broń nuklearna jest szaleństwem, sprawia, że świat jest bardziej niebezpieczny. Jeśli podążasz za tą samą logiką, która obaliła mur berliński, to jej istotnym elementem jest przekonanie, że w pewnym momencie autokratyczni, teokratyczni, totalitarni przywódcy ostatecznie upadają z powodu woli ludzi. To jest optymistyczne podejście, które zawsze mam na uwadze.
To dobrze być optymistą, ale oczywiście czytając pani książkę, nie jest to łatwe. Zauważyłem, że jest jedna niespodziewana ofiara pani książki. To... obrona przeciwrakietowa. To jest część całej układanki - i mam nadzieję, że nie zdradzam zbyt wiele - która nie działa, nie ma znaczenia, nie jest warta praktycznie żadnej wzmianki. Pisze pani, że obrona przeciwrakietowa to nie jest coś, co powstrzyma nawet bardzo mały atak, z pomocą jednej czy dwóch rakiet. I nie mówimy tu o ataku saturacyjnym, kiedy rzucasz wszystko, co masz. Więc moje pytanie dotyczy tego, co może nie jest obecne w pani książce. Czy przekonanie, że obrona przeciwrakietowa nie jest skuteczna, jest oparte na tym, co usłyszała pani od swoich rozmówców?
Absolutnie. Wszystko w mojej książce jest oparte na faktach, a czytelnicy mogą w każdej chwili zajrzeć do notatek na końcu książki, jeśli chcą wiedzieć, skąd pochodzi ta informacja. Program rakiet przechwytujących w istocie działa jako rodzaj fantastycznej dezinformacji. Wiele osób w Ameryce powie ci, że mamy obronę przeciwrakietową, moglibyśmy zestrzelić te rakiety. Nawet były prezydent Donald Trump w swoim przemówieniu podczas Konwencji Republikanów mówił o budowie żelaznej kopuły nad Ameryką. Odnosił się przy tym do izraelskiego systemu. Teraz ten system działa przeciwko rakietom krótkiego zasięgu, a nawet średniego zasięgu, ale nie działa przeciwko rakietom strategicznym dalekiego zasięgu. Po prostu nie działa. I w książce wyjaśniam bardzo szybko, bardzo łatwo i na bardzo podstawowym poziomie, dlaczego tak jest. Czytelnicy oczywiście mogą powiedzieć: chwileczkę, jak to możliwe, że prezydent, były prezydent Stanów Zjednoczonych, tego nie wiedział. Cóż, w moich wywiadach z byłym sekretarzem obrony Billem Perrym, który doradzał prezydentom przez całe swoje życie, powiedział mi: Annie, większość prezydentów rozpoczyna swoje urzędowanie nieświadomymi swojej roli w wojnie nuklearnej, gdyby miała się wydarzyć. I większość pozostaje na tym etapie. Powiedział wprost: oni nie chcą wiedzieć. I myślę, że to jest istota różnicy między tym, co jest możliwe, co mogłoby się wydarzyć, a tym, w co ludzie chcą wierzyć, tymi fantastycznymi scenariuszami, które mogłyby ich uratować.
Mamy teraz w Polsce bazę w Redzikowie, która gości system Aegis na lądzie. I została zbudowana specjalnie przeciwko zagrożeniu ze strony krajów zbójeckich, Korei Północnej, Iranu, jeśli Iran miałby broń nuklearną. Więc to, co pani pisze wydaje się pokazywać, że istnienie takiej bazy nie ma sensu. I ta baza nie obroni Europy, co było oficjalnym celem jej budowy. Czy tak jest?
Więc tu muszę sprostować. System Aegis - a ja piszę o systemie Aegis w książce i piszę o systemie Thaad - mają 85 proc. skuteczności, co jest znacząco wyższe niż wskaźnik sukcesu systemów przechwytywania, który wynosi 40 do 50 proc. System Aegis na lądzie, który jest w Polsce i o którym wspominam w książce, że nie ma go na zachodnim wybrzeżu Ameryki, ponieważ jest za granicą, jest tutaj, ten system Aegis widzieliśmy w akcji na morzu, współpracujący z siłami izraelskimi w obronie przed irańskim atakiem rakietowym kilka miesięcy temu. Ale znowu, mówimy tu o rakietach balistycznych krótkiego i średniego zasięgu. Więc jeśli użyto by taktycznej broni, system Aegis ma 85 proc. szans na jej zestrzelenie. Ale znowu, tego nie da się porównywać i są tu istotne sprawy do rozważenia. Ale jeśli chodzi o międzykontynentalne rakiety balistyczne, rakiety, które mogłyby wystartować z wyrzutni w Rosji, Chinach lub Korei Północnej na wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, które wywołałyby tę masową wojnę, o której pisałem w książce, to są rakiety międzykontynentalne dalekiego zasięgu i są prawie niemożliwe do zestrzelenia.
Kolejną niespodzianką w pani książce jest to, że odwetowy atak na Koreę Północną - a musimy powiedzieć, że w pani scenariuszu to jest agresor - jest prowadzony z pomocą rakiet przelatujących nad Rosją. I to jest niespodzianka, że nie ma innego sposobu w takiej sytuacji. Czy to była niespodzianka także dla pani?
To była wielka niespodzianka. I to tak wielka, że mimo że źródło informacji, Hans M. Kristensen z Federation of American Scientists jest badaczem o niekwestionowanym autorytecie, musiałam sprawdzić ten fakt u byłego sekretarza obrony Leona Panetty. On jest nie tylko bardzo znanym byłym Sekretarzem Obrony, ale też byłym szefem CIA w Stanach Zjednoczonych. A przedtem był szefem sztabu Białego Domu. Zapytałem Panettę dokłanie w ten sam sposób: jak to możliwe? I dla słuchaczy powiem, że idea jest taka, że gdyby Ameryka została zaatakowana przez Koreę Północną, wymagania protokołów nuklearnych są takie, że Ameryka odpowiedziałaby pełną siłą i wysłałaby 82 rakiety uzbrojone w głowice nuklearne, aby całkowicie zniszczyć Koreę Północną, aby uniemożliwić jej wystrzelenie kolejnych rakiet na Stany Zjednoczone. I to, co pan wskazał, to ten fatalny błąd, że nasze międzykontynentalne rakiety balistyczne w Stanach Zjednoczonych nie mają wystarczającego zasięgu, aby dotrzeć do Korei Północnej bez przelotu nad Rosją. I możemy sobie wyobrazić, co by się stało w momencie wielkiego napięcia, jak to, które teraz przeżywamy, gdzie nie ma komunikacji między dwoma supermocarstwami, kiedy nasz prezydent nie rozmawiał z Putinem od ponad dwóch lat. Wyobraźmy sobie, że prezydent Rosji miałby po prostu zaakceptować, że te rakiety przelatują nad Rosją, aby dotrzeć do Korei Północnej. Nie mówiąc już o tym, że naprawdę skuteczna komunikacja byłaby w tych okolicznościach wysoce nieprawdopodobna. I tam wskazał pan moment w książce, gdzie dzieje się niewyobrażalne, kiedy Rosja wystrzeliwuje rakiety na Stany Zjednoczone, ponieważ wierzy, że jest atakowana.
Mówiła pani o protokołach, wiemy o istnieniu strategii nuklearnej. Jak ważne dla praktycznego użycia broni nuklearnej są te zasady, które są zapisane, które są znane innym krajom? Liderzy mogą robić, co chcą. Czy myśli pani, że Rosja przestrzegałaby protokołów nuklearnych, czy Stany Zjednoczone by ich przestrzegały, czy przestrzegałyby inne kraje? Jak ważne jest to, co jest zapisane w tych przepisach, które są innym znane?
Wskazuje pan na ten niebywały psychologiczny dylemat, z którym mamy do czynienia. Wbudowane w koncepcję odstraszania jest to, że jeśli nas uderzysz, my uderzymy ciebie. I mogę tu mówić tylko o amerykańskiej wersji wydarzeń. Ale dlatego właśnie wojna nuklearna jest regularnie w Stanach Zjednoczonych ćwiczona, by Rosjanie wiedzieli, że w przypadku, gdyby odważyli się uderzyć w Stany Zjednoczone - podobnie jak dowolny kraj uzbrojony w broń nuklearną, gdyby był na tyle szalony, by uderzyć w USA, żeby wiedział - że Stany Zjednoczone odpowiedzą. Więc nie może być miejsca na jakiekolwiek "może byśmy nie odpowiedzieli" ponieważ to otworzyłoby możliwość - i mówimy o punkcie widzenia Departamentu Obrony - że może jakiś naród dokonałby prewencyjnego ataku nuklearnego. I dlatego wszystko dzieje się tak szybko, ponieważ ta odpowiedź w postaci natychmiastowego wystrzelenia rakiet, o której mówimy, jest podstawą przerażającej doktryny w USA zwanej wystrzeleniem w obliczu ostrzeżenia. I to jest dokładnie tak, jak to brzmi. I tu nie chodzi tylko o to, że Stany Zjednoczone z pewnością odpowiedzą, ale odpowiedzą, gdy wroga rakieta lub rakiety będą jeszcze w powietrzu. Doktryna mówi, że Ameryka nie będzie czekać na przyjęcie ciosu, zanim odpowie. I dlatego wszystko dzieje się tak, jak to opisuję w moim scenariuszu, w 72 minuty.
Mówi pani o Stanach Zjednoczonych. A co z sojusznikami z NATO? Ponieważ obawiamy się możliwego scenariusza, w którym ktoś pozwoli Rosji uwierzyć, że jej uderzenie w jeden z najmniejszych krajów NATO nie wywołałoby odwetowego uderzenia pełną siłą lub nawet nie pełną siłą, ale nawet taktyczną siłą. Że to mogłoby otworzyć furtkę dla małego, ale niszczącego ataku.
W tym wypadku musimy się kierować logiką NATO, logiką artykułu piątego, że każdy kraj NATO - w tym Stany Zjednoczone - wie, że atak na jeden z nich jest atakiem na wszystkich. I musiałabym założyć, że Putin, który był długoletnim oficerem wojskowym, zanim objął obecne stanowisko, rozumie głęboką historię zasad odstraszania i z pewnością wiedziałby - bez względu na to, kto próbowałby go przekonać inaczej - że Stany Zjednoczone postrzegałyby atak na kraj NATO jako sygnał do uruchomienia artykułu piątego, że atak na jednego jest atakiem na wszystkich. Co nie oznacza, że to wszystko nie jest przerażającym scenariuszem dla tych, którzy są tak blisko granicy z Rosją. Ale znowu, czytając tę książkę można zdać sobie sprawę, że wszyscy jesteśmy zagrożeni, ponieważ wszystko dzieje się tak szybko i może mieć wpływ na nas wszystkich. Po przeczytaniu tej książki, czytelnicy mogą zacząć inaczej patrzeć na realia geografii i zdać sobie sprawę, że bez względu na geografię wszyscy jesteśmy w jednakowej sytuacji.
Pani książka nie jest optymistyczna. Wiemy to. I czytelnicy, którzy kupią książkę, też to w sumie wiedzą. W pani książce nie ma dobrego scenariusza, ale chciałbym zapytać o możliwy dobry scenariusz, jaki pani sama sobie kreśli, we własnej wyobraźni. Co musi się stać, by te możliwe tragiczne wydarzenia były mniej prawdopodobne. Co powinno się stać - jak w latach 80. za czasów Reagana i Gorbaczowa - by zmniejszyć liczbę rakiet w sytuacji, w której inne kraje próbują budować ich jak najwięcej i mogą próbować użyć ich w różnych konfliktach na świecie?
Jak powiedziałam, jestem z natury optymistką. I dlatego naprawdę wierzę w siłę ludzi. Po prostu wierzę, że mamy wybieranych w wyborach przywódców, którzy powinni służyć ludziom. I wierzę, że wrogość i agresja ostatecznie jakimś sposobem przegrywają. Jestem byłym sportowcem. Kiedy byłam na uniwersytecie, może pan wierzyć lub nie, byłam hokeistką na lodzie. Byłam kapitanem drużyny hokejowej kobiet Uniwersytetu Princeton. I to było dekady temu. Ale zdobyłam bardzo ważną świadomość, a mianowicie, że owszem chcesz grać, aby wygrać, ale kiedy masz przeciwnika, chcesz wygrać, ale nie próbujesz go zabić. I to jest co innego, niż wróg. Możesz sobie wyobrazić, że wojsko postrzega swoich wrogów jako tych, których trzeba zabić. Ale słowo przeciwnik oznacza, że mamy nasze różnice, postrzegamy sprawy inaczej, ale szanujmy się nawzajem, bądźmy silni, ale nie musimy się zabijać. Jestem czasem oskarżana o bycie trochę naiwną, ale naprawdę w to wierzę. I to właśnie zrobił prezydent Reagan, nawiązując kontakt z Gorbaczowem. I dlatego używam tego jako przykładu tego, co powinno się wydarzyć.
Dziękuję. Dziękuję bardzo za odwiedzenie naszej stacji radiowej. I dziękuję bardzo za tę książkę. I miejmy nadzieję, że dobry scenariusz, cokolwiek będzie dobrym scenariuszem, się spełni.
Dziękuję bardzo za zaproszenie. Mam to samo życzenie i nadzieję.