202 osoby zginęły w wyniku powodzi, która nawiedziła hiszpańską prowincję Walencja - poinformowały lokalne władze, cytowane przez agencję EFE. Liczba ofiar śmiertelnych może jeszcze wzrosnąć, ponieważ wciąż trwają poszukiwania zaginionych.

Ulice pełne błota, śmieci i zniszczonych samochodów

W hiszpańskiej prowincji Walencja, przez którą w środę przetoczyły się powodzie błyskawiczne, zginęły 202 osoby. Najwięcej ciał znaleziono w miejscowości Paiporta. Nadal trwają poszukiwania zaginionych.

Hiszpańskie media publikują zdjęcia osób sprzątających ulice pełne błota, śmieci i zniszczonych samochodów. Jak piszą, wśród mieszkańców panuje solidarność. Setki osób z żywnością, wodą i łopatami pomagają poszkodowanym.

Lokalne władze przestrzegają jednak, by nie przemieszczać się do miejscowości zalanych i nie utrudniać działania służbom ratunkowym.

Ogłoszono trzydniową żałobę

W piątek do Walencji dotarło kolejnych 500 żołnierzy ze specjalnej jednostki ratowniczej (UME) do pomocy poszkodowanym i oczyszczania miast.

Na terenie zniszczonym przez klęskę żywiołową pracuje obecnie 1,7 tys. mundurowych. Minister obrony Margarita Robles zapowiedziała, że w razie konieczności zostanie zmobilizowanych nawet ponad 100 tys. żołnierzy.

Od czwartku w kraju obowiązuje ogłoszona przez rząd trzydniowa żałoba. Kondolencje i wyrazy wsparcia spływają z różnych części świata, w tym z Polski.

Szef MSW oskarża lokalne władze

W czwartek szef MSW Fernando Grande-Marlaska obarczył lokalne władze wspólnoty autonomicznej Walencji odpowiedzialnością za spóźnione ostrzeżenia przed burzami. Według niego było to obowiązkiem władz regionalnych - podobnie, jak miało to miejsce w przypadku poprzednich sytuacji kryzysowych.

Jak informuje dziennik "El Mundo" wiele gmin jest pozbawionych prądu i wody pitnej. Transport jest sparaliżowany.

"Drogi dojazdowe do Walencji wciąż pozostają zamknięte, a władze zalecają, aby nie poruszać się po żadnych drogach w prowincji. Szybkie połączenie kolejowe z Madrytem nie będzie funkcjonować przez dwa-trzy tygodnie" - poinformował resort transportu.

"Autostrady są totalnie zniszczone, woda zerwała asfalt"

Pani Ilona Polką mieszkającą od 10 lat w rejonie prowincji Walencja przyznaje, że sytuacja wygląda katastroficznie.

Autostrady są totalnie zniszczone, woda zerwała asfalt, przęsła, mosty. Wzdłuż dróg jest mnóstwo porzuconych samochodów. Nie wiemy, czy tam w środku są jakieś osoby - mówiła na antenie RMF FM.

Według Polki, "mnóstwo ludzi było zaskoczonych wodą. Akurat wracali do domu lub jechali w celu załatwienia swoich spraw, bo jest to strefa dużego przemysłu, są tu centra handlowe."

Wygląda to wszystko jak po wojnie, jakby przeszedł olbrzymi tajfun - podsumowuje pani Ilona.

Niektóre obszary kraju wciąż zagrożone opadami

Gwałtowne burze, powodzie i podtopienia to skutek zjawiska atmosferycznego określanego w Hiszpanii jako DANA (depresion aislada en niveles altos). Powstaje ono, gdy zimne powietrze spotyka się z ciepłym i wilgotnym. To prowadzi do ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak burze, tornada i powodzie.

Hiszpańskie wybrzeże jest szczególnie narażone na tego typu zjawiska. Eksperci uważają, że powódź jest wynikiem zachodzących zmian klimatycznych na świecie, a także niewłaściwego zagospodarowania terenu w Walencji (wznoszenia budynków na obszarach zalewowych).

Zagrożone nadal są Tarragona na wschodzie kraju, Baleary i Andaluzja na południu. W Jerez w prowincji Kadyks w południowo-zachodniej Hiszpanii prewencyjnie ewakuowano w czwartek 300 rodzin w związku z ryzykiem wylania rzeki Guadalete. W piątek ponad 200 osób wróciło już do domów.