Powrót na orbitę się udał, Amerykanie udowodnili, że wciąż potrafią wysłać astronautów w kosmos i sprowadzić ich bezpiecznie na Ziemię. Pytanie tylko, co dalej z programem kosmicznym USA.
Gotowy do lotu wahadłowiec Atlantis czeka w hangarze w centrum kosmicznym im Kennedy'ego, ale do czasu rozwiązania problemu poszycia statku, promy pozostaną na Ziemi. Problem w tym, że 2,5 roku nad tym pracowano i niebezpieczne fragmenty urywają się nadal.
Nieoficjalnie mówi się, że największy kawałek pianki odpadł z miejsca, które było naprawiane w trakcie produkcji zbiornika Discovery; być może więc zbiornik promu Atlantis nie będzie zagrożeniem. NASA musi sobie jakoś z tym problemem poradzić, następcy promów nie ma i w ciągu wielu jeszcze lat nie będzie.
Alternatywą dla kosztownych i niebezpiecznych lotów załogowych są misje sond bezzałogowych, ale i to nie jest takie proste. Planowany na dziś start bezzałogowej sondy Mars Reconnaissance Orbiter został odłożony o co najmniej 24 godziny. NASA odwołała start z powodu problemów z rakietą nośną Atlas V.
Prezydent Bush zadecydował już o zakończeniu misji wahadłowców w 2010 roku. Promy mają być zastąpione przez nowe pojazdy kosmiczne, zdolne też do lotów załogowych na Księżyc i na Marsa. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna nadal jednak zależna jest od lotów wahadłowców. Tony urządzeń czekają na przewiezienie na stację.