Francuscy producenci wina przygotowują już plan obejścia grożących im negatywnych konsekwencji zwycięstwa wyborczego Donalda Trumpa w USA. Ten zapowiedział nałożenie relatywnie wysokich ceł na unijne produkty, w tym właśnie wino. Problem polega na tym, że dla wielu właścicieli francuskich winnic Stany Zjednoczone są głównym zagranicznym odbiorcą ich trunków.
Szef Ruchu Niezależnych Właścicieli Winnic we Francji Thierry Mothe oświadczył na antenie informacyjnej stacji telewizyjnej BFM TV, że producenci wina chcą zrobić to samo, co po wprowadzeniu przez Donalda Trumpa wysokich ceł w czasie jego pierwszej kadencji.
Zamierzają wysyłać wino w olbrzymich pojemnikach do USA i dopiero tam rozlewać je do butelek. Mają nadzieje, że w ten sposób znowu ominą utrudnienia celne.
Niektórych francuskich ekspertów paradoksalnie bardziej niepokoi jednak perspektywa wprowadzenia przez administrację Donalda Trumpa wysokich ceł na chińskie produkty. Mogą one być aż sześciokrotnie wyższe niż te, które nałożone zostaną na europejskie wyroby.
Liczni specjaliści obawiają się, że tanie chińskie produkty, które staną się zbyt drogie w USA, zaleją wtedy Europę na niespotykaną skalę. Może to zdestabilizować gospodarkę krajów członkowskich. Na szczycie Europejskiej Wspólnoty Politycznej w Budapeszcie prezydent Emmanuel Macron ponownie wyraził pragnienie, by - m.in. z tego powodu - UE opracowała nową wspólną strategię w tej sferze handlu.
Świat składa się z mięsożerców i roślinożerców. Jeżeli pozostaniemy roślinożercami, to mięsożercy nas zaczną pożerać. Nie chcę być agresywny, ale chcę, żebyśmy mogli się bronić - wyjaśnił alegorycznie francuski przywódca sugerując, że Unia Europejska powinna bardziej zdecydowanie bronić swych interesów.