Trójka w pięciostopniowej skali. Amerykanie podwyższają stopień gotowości bojowej swoich jednostek w rejonie Półwyspu Koreańskiego. Taką samą decyzję podjęła Korea Południowa. To reakcja na testy rakietowe i groźby od kilku dni płynące z Phenianu. Północnokoreański reżim ostrzega, że jakiekolwiek próby blokady morskiej tego kraju, będą oznaczały wojnę.
Interwencji na razie jednak nikt nie rozważa, bo skutki mogłyby być dramatyczne. Amerykanie mają w Korei Południowej 30 tysięcy żołnierzy, kolejne 50 tysięcy stacjonuje w Japonii, ale Phenian dysponuje ponadmilionową armią. Waszyngton na razie zdecydował o wzmocnieniu lotnictwa w rejonie. Na Okinawę poleci 12 nowoczesnych myśliwców F-22.
Być może Amerykanie wzmocnią także ochronę przeciwrakietową swoich baz i to na razie tyle. Na Phenian ma być wywierana presja dyplomatyczna, a nie wioskowa. Otwarte pozostaje jednak pytanie o zachowanie drugiej strony, bo Korea Północna w ostatnich dniach pokazała, że można się po niej spodziewać wszystkiego.