Chiny zmagają się z największymi od 60 lat ulewami. Co najmniej 10 osób zginęło wskutek powodzi spowodowanej intensywnymi deszczami w prowincji Syczuan i Shanxi - podają lokalne władze. Kolejne 10 osób zmarło w Pekinie.
W sobotę w stolicy Chin spadło średnio 163 mm deszczu. Wskutek nawałnicy, jaka przeszła przez miasto, pod wodą znalazło się wiele ulic. Wiatr połamał też dużo drzew i pozrywał dachy domów. Sparaliżowane zostało lotnisko - 475 lotów odwołano, a 80 było opóźnionych. Z powodu awarii prądu przez dwie i pół godziny nie działało metro.
Największe opady deszczu odnotowano w podmiejskiej dzielnicy Mentougou. W ciągu ośmiu godzin spadło tam 345 mm deszczu. Z najbardziej zagrożonych podtopieniami dzielnic miasta ewakuowano w sumie 5200 mieszkańców.
Nie tylko stolica Chin zmaga się z ulewami. W prowincji Syczuan na zachodzie kraju w nocy z piątku na sobotę spływająca z gór woda spowodowała osunięcie się ziemi na górską wioskę. Pod ruinami domów zginęło sześciu jej mieszkańców. W ciągu dwóch ostatnich dni na terenie tej prowincji z powodu kataklizmu zmarło w sumie 12 osób. W prowincji Shanxi na północy kraju cztery osoby zginęły w ciężarówce, którą porwała wylewająca się z rzeki woda.
Chińskie służby meteorologiczne informują, że deszcze mogą potrwać jeszcze dwa dni.