Nasza cierpliwość się skończyła - ostrzegają związki zawodowe w niemieckich fabrykach Opla. Szef związkowców wzywa właściciela, zbankrutowany amerykański General Motors, by nareszcie wybrał kupca europejskich fabryk koncernu. Oprócz Niemiec, Opel ma fabryki w Belgii, Hiszpanii i Polsce.
W piątek wieczorem GM ponownie przełożył decyzję o wskazaniu przyszłego inwestora dla Opla. Pierwszą ofertę złożyła kanadyjska Magna i rosyjski Sbierbank, drugą - konsorcjum RHJ International. Rząd Niemiec i kanclerz Angela Merkel uważają, że najkorzystniejsze byłoby postawienie na Magnę. Ale czy i komu Opel zostanie sprzedany jest sprawą amerykańskiego właściciela. Państwo niemieckie i kraje związkowe mogą jedynie negocjować o warunkach wsparcia i poręczeń kredytowych na realizację transakcji - zastrzegł rzecznik rządu Ulrich Wilhelm.
Według niemieckich mediów koła rządowe, finansowe oraz eksperci obawiają się jednak, że General Motors mógł porzucić plany sprzedaży niemieckiej spółki. W GM nie widać już postawy, że należy pozbyć się wszystkiego - ocenił ekspert w dziedzinie branży motoryzacyjnej Willi Diez w gazecie "Berliner Zeitung". "Znów przeważa myślenie długookresowe, a tutaj Opel i europejska działalność GM jest ważnym czynnikiem" - dodał.
Załoga Opla zagroziła natomiast "spektakularnymi akcjami", jeśli decyzja w sprawie przyszłości spółki nie zapadnie do końca tygodnia. Szef rady zakładowej Klaus Franz powiedział w poniedziałek w radiu Deutschlandfunk, że cierpliwość pracowników się wyczerpała. Jego zdaniem, kierownictwo GM najwyraźniej spostrzegło, że amerykański koncern bez Opla jest niewiele wart. W czterech niemieckich fabrykach Opla pracuje 25 tys. osób. Ma również zakłady w Polsce, w Gliwicach, w Belgii i Hiszpanii. Do GM Europe należy również producent samochodów Vauxhall w Wielkiej Brytanii.