Unia Europejska nie potępiła Rosji ani nie zdecydowała o wysłaniu sił pokojowych do Gruzji. Zdecydowała jedynie o europejskim wzmocnieniu misji obserwatorów OBWE - z 200 do 300 osób. Dopiero na początku września na nieformalnym spotkaniu ministrowie spraw zagranicznych UE zastanowią się, jak wspólnota może się zaangażować w terenie.
Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski zadeklarował nasz udział w ewentualnych siłach pokojowych w Gruzji. Użył jednak trybu przypuszczającego: Polska gotowa byłaby do ewentualnych sił pokojowych - niezależnie od tego pod jaką byłyby flagą (unijną czy OBWE ) - pewne realne siły skierować - mówił szef MSZ.
Wysłanie naszych wojsk na Kaukaz obwarowane jest jednak wieloma "jeśli". Pojadą, JEŚLI Unia zdecyduje się na formowanie sił pokojowych, JEŚLI na ich wpuszczenie zgodzi się Rosja i JEŚLI nie będzie miała nic przeciwko Polakom. Gdyby wszystkie te warunki zostały spełnione, minister obrony narodowej Bogdan Klich deklaruje: bedziemy gotowi. Kilkusetosobowe oddziały będą dostępne od początku przyszłego roku - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM, Konradem Piaseckim:
W Brukseli w kuluarach mówi się jednak, że siły pokojowe nie wchodzą w grę. Najczęściej pojawiają się natomiast spekulacje, że Unia w następnym tygodniu zdecyduje o wysłaniu misji obserwatorów, którzy będą monitorować sytuację, ale nie będą mogli pełnić roli rozjemców.
W przyszłym tygodniu do Gruzji pojedzie kanclerz Niemiec Angela Merkel. Wcześniej, bo pojutrze niemiecka kanclerz spotka się w Soczi z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem.