Rosyjski samolot, mimo kilku ostrzeżeń, po raz kolejny naruszył przestrzeń powietrzną Turcji - twierdzi tureckie MSZ. Do incydentu miało dojść w piątek. Rosyjski ambasador został już wezwany do tureckiego MSZ. Ankara oskarżyła Moskwę o eskalowanie napięcia. Rosja zaprzecza oskarżeniom i nazywa je "gołosłowną propagandą".
Rosja będzie musiała ponieść konsekwencje, jeśli w dalszym ciągu będzie dopuszczać się takich naruszeń suwerennych praw Turcji - powiedział dziennikarzom prezydent po przekazaniu przez tureckie MSZ, że rosyjska maszyna dzień wcześniej naruszyła turecką przestrzeń. Takie nieodpowiedzialne zachowania nie służą ani Federacji Rosyjskiej, ani stosunkom między NATO i Rosją, ani pokojowi regionalnemu czy globalnemu - ostrzegł.
Erdogan powiedział też, że zwrócił się do MSZ o przekazanie, że chciałby spotkać się z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Obaj przywódcy nie spotkali się od zestrzelenia w listopadzie 2015 roku przez Turcję rosyjskiego samolotu, który Ankara także oskarżyła o naruszenie przestrzeni powietrznej.
Wcześniej MSZ Turcji poinformowało, że wezwało rosyjskiego ambasadora w tym kraju w związku z naruszeniem w piątek przez rosyjski samolot, mimo kilku ostrzeżeń, tureckiej przestrzeni. Ambasadorowi przekazano "stanowczy protest" w tej sprawie.
W odpowiedzi rosyjskie ministerstwo obrony oświadczyła, że "nie było żadnego naruszenia tureckiej przestrzeni powietrznej przez samoloty rosyjskiego lotnictwa w Syrii". Twierdzenia tureckiej strony o rzekomym fakcie naruszenia przestrzeni przez rosyjski samolot Su-34 są gołosłowną propagandą - oświadczył rzecznik resortu Igor Konaszenkow.
W komunikacie tureckiej dyplomacji podkreślono, że rosyjska maszyna - bombowiec taktyczny Su-34 - była kilkakrotnie ostrzegana po rosyjsku i angielsku, zanim doszło do naruszenia przestrzeni. Samolot nadleciał z Syrii.
Tureckie władze ostrzegły, że Rosja będzie ponosić odpowiedzialność za niepożądane konsekwencje wszelkich tego typu incydentów.
To naruszenie jest wyraźną wskazówką, że działania Rosji zmierzają do eskalacji problemów mimo jasnych ostrzeżeń ze strony naszego kraju i NATO - zaznaczyła Turcja.
W listopadzie 2015 roku Turcja zestrzeliła rosyjski bombowiec Su-24, który oskarżyła o naruszenie mimo ostrzeżeń przez 17 sekund swojej przestrzeni powietrznej w pobliżu granicy z Syrią, co wywołało kryzys w stosunkach między obu państwami. Moskwa zaprzecza i twierdzi, że samolot w ogóle nie znalazł się w tureckiej przestrzeni. W wyniku strącenia samolotu zginął rosyjski pilot. W odpowiedzi Rosja wprowadziła kroki odwetowe wobec Turcji, głównie o charakterze gospodarczym.
Rosyjskie lotnictwo od 30 września 2015 roku prowadzi operację wojskową w Syrii, wymierzoną według Moskwy w pozycje Państwa Islamskiego.
(mal)