Fala groźnych antyamerykańskich protestów dotarła do Francji. Tak nadsekwańska prasa komentuje starcia uliczne islamskich fundamentalistów z policją przed ambasadą Stanów Zjednoczonych w Paryżu. Media zarzucają również służbom specjalnym, że nie w ogóle nie wiedziały o organizowanej demonstracji i zawiodły w kwestii monitorowania działań muzułmańskich ekstremistów.
W zamieszkach, które wybuchły przed ambasadą USA w Paryżu, lekko rannych zostało czterech funkcjonariuszy. Policja aresztowała ponad 150 uczestników demonstracji.
Zdecydowana większość zatrzymanych to mężczyźni, którym zarzuca się udział w nielegalnej demonstracji. Nieliczni zostali aresztowani pod zarzutem aktów przemocy wobec funkcjonariuszy. Francuska Rada Muzułmanów potępiła nielegalną demonstrację, która - według niej - została zorganizowana przez ekstremistów.
Okazało się, że islamscy fundamentaliści apelowali o udział w demonstracji przed amerykańską ambasada na portalach społecznościowych. Później wyznawcy Allaha z imigranckich przedmieść Paryża rozsyłali sobie informacje o przygotowywanym proteście przy pomocy SMS-ów.
Kiedy przed ambasadą zaczął zbierać się tłum, funkcjonariuszy było mało, choć tuż obok znajduje się Pałac Elizejski, czyli rezydencja prezydenta Francji. Według świadków, dopiero po kilkudziesięciu minutach przybyły tam szturmowe jednostki policji.
Media zarzucają francuskim służbom specjalnym, że w niewystarczający sposób monitorują działania islamskich ekstremistów na portalach społecznościowych. Organizatorzy antyamerykańskiego protestu nie zwrócili się w ogóle do prefektury policji o pozwolenie na zorganizowanie wiecu, bo ta ostatnia zapowiedziała wcześniej, że wszelkie demonstracje wokół ambasady USA w Paryżu są w ten weekend zakazane. Było więc jasne, że i tak nie uzyskają zgody.
Antyamerykańskie nastroje na Bliskim Wschodzie, a także w Europie wywołał film "Innocence of Muslims" (Niewinność muzułmanów), którego fragmenty zamieszczono w serwisie YouTube. Film przedstawia Mahometa jako oszusta i nieodpowiedzialnego kobieciarza, który aprobował molestowanie seksualne dzieci.
Jego autorem jest według agencji AP niejaki Nakoula Basseley Nakoula, koptyjski chrześcijanin mieszkający w południowej Kalifornii, karany w przeszłości za przestępstwa finansowe. W piątek oświadczył, że nie żałuje stworzenia filmu.