Władimir Putin zgadza się, by Borys Bieriezowski - skonfliktowany z Kremlem rosyjski biznesmen, którego w marcu znaleziono martwego w domu pod Londynem - został pochowany w Rosji. Rosyjski prezydent złożył taką deklarację podczas swego dorocznego teledialogu z obywatelami.
Putin, zapytany, czy zgodziłby się na pogrzeb Bieriezowskiego w Rosji, odparł krótko: Zgadzam się na to. Jest to jednak sprawa jego rodziny. Przy okazji ujawnił również, że dostał od zbiegłego z Rosji oligarchy dwa listy: pierwszy na początku tego roku, drugi - już po śmierci Bieriezowskiego. Pierwszy list - napisany odręcznie - przekazał mi jego dawny partner biznesowy z Rosji - poinformował Putin. Podkreślił, że w obu przesłaniach Bieriezowski przyznawał, że popełnił wiele błędów, a także prosił o wybaczenie i zgodę na powrót do Rosji.
Dopytywany, czy odpowiedział na pierwszy list, Putin oznajmił, że wymagało to konsultacji z prawnikami.
Bieriezowski opuścił Rosję i przyjechał do Wielkiej Brytanii w 2000 roku w następstwie konfliktu z Putinem. Na emigracji ostro krytykował politykę obecnego prezydenta i wspierał finansowo opozycję.
23 marca tego roku oligarcha został znaleziony z pętlą na szyi na podłodze łazienki domu w Ascot.
Podczas teledialogu rosyjski prezydent wypowiedział się również na temat lidera antykremlowskiej opozycji Aleksieja Nawalnego, oskarżonego o spowodowanie strat materialnych w jednej ze spółek w obwodzie kirowskim. Ludzie, którzy walczą z korupcją, sami muszą być krystalicznie czyści - oświadczył Putin, odpierając zarzut, że Nawalny jest sądzony z pobudek politycznych. Wszyscy są równi wobec prawa. Wszyscy, którzy prawo łamią, powinni za to odpowiadać - dodał.
Oznajmił też, że jest gotowy do rozmów z opozycją, ale - jak zaznaczył - to opozycyjni przywódcy uchylają się od dialogu.
Według rosyjskiego Komitetu Śledczego, Nawalny w 2009 roku - będąc doradcą wywodzącego się z demokratycznej opozycji gubernatora obwodu kirowskiego Nikity Biełycha - nakłonił dyrekcję przedsiębiorstwa przemysłu drzewnego Kirowles do podpisania niekorzystnego kontraktu. Spółka miała przez to stracić 16 mln rubli (około 518 tys. dolarów).
Opozycjonista nie przyznaje się do winy. Oskarżenia pod swoim adresem określa jako sfabrykowane, a sam proces - jako polityczny. Zdaniem Nawalnego, organy ścigania i wymiaru sprawiedliwości wykonują zlecenie Władimira Putina.
(edbie)