Ponad tysiąc osób związanych z mniejszościami seksualnymi protestowało przeciwko wizycie Władimira Putina w Holandii. "W Federacji Rosyjskiej - i niechaj będzie to jasne dla wszystkich - nie ma ograniczania praw mniejszości seksualnych" – przekonywał rosyjski przywódca.

Putin przyjechał do Holandii, aby zainaugurować z królową Beatrix rok holendersko-rosyjski. Powitały go manifestacje przeciwko homofobii, w których uczestniczyli działacze gejowscy i przedstawiciele organizacji broniących praw człowieka, jak Amnesty International. Na ulicach pojawiły się tęczowe flagi, wywieszone przez mieszkańców miasta, w tym przez byłego burmistrza Amsterdamu Joba Cohena, pierwszego urzędnika publicznego, który udzielił ślubu parze homoseksualnej. Przepływającą przez Amsterdam rzeką kursowały barki z hasłami "Zakaz zespołów punkowych", przypominające sprawę punkowej grupy Pussy Riot, której członkinie zostały zesłane do kolonii karnej za antyputinowską piosenkę.

Rosyjski przywódcza przekonywał, że w jego kraju nie ma żadnej dyskryminacji mniejszości seksualnych.  Rosja nie dyskryminuje homoseksualistów. Ludzie ci korzystają z takich samych praw i swobód jak wszyscy inni - mówił. Przed wizytą w liście do Holendrów opublikowanym w gazecie "De Telegraaf" podkreślał doniosłość współpracy gospodarczej z Holandią w dziedzinie energetyki, technologii i innowacyjności oraz przemysłu rolno-spożywczego. 

(mn)