Rok 2022, podobnie zresztą jak poprzednie, przyniósł szereg katastrof naturalnych w różnych zakątkach świata - powodzi, trzęsień ziemi, cyklonów tropikalnych, erupcji wulkanów czy upałów. W ich wyniku życie straciły dziesiątki tysięcy osób. RMF24 przedstawia subiektywne zestawienie kataklizmów, do których doszło w minionym roku. Pod uwagę braliśmy m.in. liczbę ofiar, rozmiar szkód i medialność.

Powódź w Pakistanie

Zestawienie otwiera najbardziej śmiercionośna katastrofa na świecie w 2022 roku - trwająca od połowy czerwca do października powódź w Pakistanie. Jak poinformowała pod koniec sierpnia tamtejsza minister ds. zmian klimatycznych Sherry Rehman, pod wodą znalazło się aż 1/3 terytorium całego kraju. Dodała wówczas, że "nie ma suchego skrawka terenu, gdzie można by wypompować wodę".

Przyczyny powodzi były dwie - topnienie lodowców, spowodowane powracającymi raz za razem falami upałów, i intensywniejsze niż zwykle monsunowe opady deszczu. Wspomniana już Sherry Rehman przekazała, że na terenie prowincji Sindh spadło w sierpniu 784 proc. więcej deszczu niż w ubiegłych latach. W przypadku prowincji Beludżystan odnotowano 500-procentowy wzrost.

Zgodnie z danymi opublikowanymi 18 listopada przez pakistański Krajowy Urząd ds. Zarządzania Katastrofami, kataklizmem dotknięte zostały 33 miliony osób. Zginęło 1739 osób, w tym 647 dzieci, a 12 867 zostało rannych. Ogromne wrażenie robią również liczby dotyczące szkód - 897 014 domów zostało zniszczonych, a 1 391 467 uległo uszkodzeniu. Woda powodziowa zniszczyła 13 115 kilometrów dróg i 439 mosty. Straty zostały oszacowane na łącznie prawie 15 miliardów dolarów.

To najbardziej śmiercionośna powódź w Pakistanie od 2010 roku, kiedy zginęło prawie 2000 osób. To także najbardziej śmiercionośna powódź na świecie od 2017 roku - wówczas w Bangladeszu, Indiach, Nepalu i Pakistanie zginęło około 1300 osób.

Trzęsienie ziemi w Afganistanie

1163 osoby zginęły, a 6027 zostało rannych w wyniku trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,2, do którego doszło 21 czerwca w Afganistanie. To najbardziej śmiercionośne trzęsienie ziemi na świecie w 2022 roku. Co sprawiło, że bilans ofiar jest tak wysoki?

Afganistan to jeden z tych krajów, o których można powiedzieć, że ma wyjątkowego pecha. Lata wojen, zamachów i przewrotów politycznych zdestabilizowały i zubożyły społeczeństwo. Do tego wszystkiego należy dołożyć katastrofy naturalne, na które Afganistan jest szczególnie narażony.

Większość terytorium Afganistanu leży w szerokiej strefie deformacji kontynentalnej w obrębie płyty euroazjatyckiej. Na aktywność sejsmiczną w tym kraju wpływa subdukcja (zagłębianie się) płyty arabskiej na zachodzie i płyty indyjskiej na wschodzie. Powstające napięcia są regularnie uwalniane w postaci trzęsień ziemi. Od 1998 roku w Afganistanie, ale i sąsiednim Pakistanie w wyniku trzęsień ziemi zginęło ponad 9 tysięcy osób, co daje średnio ponad 350 ofiar na rok.

Głównym czynnikiem, który powoduje tak duże straty wśród obywateli Afganistanu, jest fatalna jakość budynków. Są one stawiane w niewłaściwy sposób i przy użyciu nieodpowiednich materiałów, nie spełniają zatem żadnych wymogów i regulacji. Na tak wysoki bilans ofiar tego trzęsienia ziemi miał wpływ fakt, że doszło do niego na terenie górzystym, narażonym na osuwiska. Kolejnym czynnikiem jest to, że do trzęsienia ziemi doszło na niewielkiej głębokości - zaledwie 4 kilometrów. Płytsze trzęsienia ziemi są groźniejsze od głębszych. Fale sejsmiczne mają do przebycia mniejszą drogę do powierzchni ziemi, dzięki czemu nie utracą tak dużo energii, jak w przypadku trzęsień ziemi o hipocentrum położonym na głębokości co najmniej 50 kilometrów. Ponadto do trzęsienia ziemi doszło w nocy, kiedy ludzie spali w swoich domach. Gdyby do wstrząsu doszło w ciągu dnia, liczba ofiar byłaby zapewne zdecydowanie mniejsza.

Erupcja wulkanu Hunga Tonga-Hunga Ha’apai

Do potężnej erupcji wulkanu Hunga Tonga-Hunga Ha’apai doszło 15 stycznia, po godzinie 17:00 czasu lokalnego (po godz. 5:00 czasu polskiego). W jej następstwie, jak wynika z analiz zdjęć satelitarnych, powstała kolumna erupcyjna osiągnęła najwyższą wysokość w historii obserwacji - aż 57 kilometrów. To pierwszy taki przypadek, żeby materiał po erupcji wulkanu dotarł do mezosfery. Do tej pory rekord dzierżył filipiński wulkan Pinatubo, którego kolumna erupcyjna w 1991 roku osiągnęła wysokość 40 kilometrów. Autorzy badania opublikowanego w prestiżowym czasopiśmie "Science" podkreślają jednak, że mogła ona zostać niedoszacowana z powodu braku danych obserwacyjnych.

Erupcja Hunga Tonga-Hunga Ha’apai jest opisywana jako największa od czasu Pinatubo i najpotężniejsza od czasu erupcji indonezyjskiego wulkanu Krakatau w 1883 roku. Jest klasyfikowana jako co najmniej VEI5 w Indeksie Eksplozywności Wulkanicznej.

W wyniku erupcji powstało tsunami, które osiągnęło lokalnie wysokość 20 metrów (m.in. na wyspie Nomuka wchodzącej w skład wyspiarskiego państwa Tonga). Tsunami odnotowano również w innych regionach świata, m.in. w Japonii i Stanach Zjednoczonych (wysokość fal była tam już nieporównywalnie mniejsza). Ogólnie rzecz biorąc, w Tonga życie straciło co najmniej 6 osób, a 19 zostało rannych. Straty oszacowano na ponad 90 milionów dolarów.

Huragan Ian

We wrześniu media na całym świecie żyły huraganem 4. kategorii w skali Saffira-Simpsona - Ian, który uderzył w zachodnią Kubę, Florydę i wschodnią część Stanów Zjednoczonych.

Ian uformował się nad południowo-wschodnią częścią Morza Karaibskiego 24 września, a już dwa dni później, dzięki sprzyjającym warunkom atmosferycznym, zintensyfikował do huraganu 1. kategorii w skali Saffira-Simpsona (wiatr o prędkości 120 km/h). Wraz z przemieszczaniem się na północny-zachód, w stronę Kuby, Ian nadal przybierał na sile. 27 września osiągnął 3. kategorię i z wiatrem o prędkości 205 km/h uderzył w pobliżu miejscowości La Coloma w prowincji Pinar del Río w zachodniej Kubie.

Po odejściu znad Kuby, Ian przemieszczał się w stronę amerykańskiego stanu Floryda, do którego dotarł 28 września. Tuż po godzinie 21:00 czasu polskiego jako ekstremalnie niebezpieczny huragan 4. kategorii uderzył w zachodnią część stanu. Amerykańskie Narodowe Centrum Huraganów (NHC) poinformowało, że Ian uderzył w pobliżu wyspy Cayo Costa z wiatrem osiągającym prędkość około 249,5 km/h (huragan osiąga 5. kategorię, kiedy generuje wiatr ciągły o prędkości przekraczającej 256,5 km/h).

Przemieszczając się w głąb lądu, Ian szybko osłabł do burzy tropikalnej, po czym ponownie znalazł się nad Atlantykiem. Tam odzyskał intensywność (dzięki sprzyjającym warunkom atmosferycznym), a następnie uderzył w stan Karolina Południowa. W dalszym ciągu przemieszczał się nad lądem aż do 2 października, kiedy rozproszył się nad południową częścią stanu Wirginia.

W wyniku huraganu Ian życie straciło co najmniej 157 osób, w tym 5 na Kubie, 146 na Florydzie, 5 w Karolinie Północnej i 1 w Wirginii. Cyklon tropikalny doprowadził ponadto do katastrofalnych szkód, które oszacowano na ponad 50 miliardów dolarów. Do znacznej ich części doszło na skutek powodzi spowodowanej przypływem sztormowym (wiejący w kierunku oka cyklonu wiatr pcha w jego stronę ogromne masy wody, które ulegają spiętrzeniu; choć na otwartym oceanie poziom wody nie podnosi się o więcej niż około metr, to na płytkich wodach przybrzeżnych woda piętrzy się coraz bardziej, wdzierając się na ląd i tworząc przypływ sztormowy - przyp. red.).

Szczególnie mocno dotknięte zostały miasta Fort Myers i Naples oraz wyspy Sanibel i Pine na Florydzie, które zostały zdewastowane przez wspomniany przypływ sztormowy. W następstwie huraganu miliony osób ludzi zostały bez prądu, a wielu mieszkańców zostało zmuszonych do schronienia się na dachach swoich domów.

Grudniowe burze śnieżne w Stanach Zjednoczonych

Trwające od 21 do 26 grudnia burze śnieżne, które swoim zasięgiem objęły obszar od Kanady aż po rzekę Rio Grande na południu Stanów Zjednoczonych, doprowadziły do prawdziwej katastrofy. Życie straciło co najmniej 91 osób (87 w USA, 4 w Kanadzie), doszło ponadto do licznych kolizji i wypadków, zamknięcia dróg oraz odwołania ponad 10 tysięcy lotów w okresie świątecznym.

Najtrudniejsza sytuacja panowała w Buffalo w zachodniej części stanu Nowy Jork, gdzie przez dwa dni intensywnie padał śnieg i wiał wiatr (jego prędkość dochodziła momentami do prawie 100 km/h). Wiele pojazdów służb ratowniczych utknęło w zaspach i nie było w stanie dotrzeć do osób potrzebujących pomocy. Ciała zmarłych znajdowano m.in. w samochodach i zaspach śnieżnych. Według oddziału Amerykańskiej Służby Pogodowej w Buffalo, taka burza "zdarza się raz na pokolenie". Gubernator stanu Nowy Jork Kathy Hochul nazwała tę burzę "najbardziej niszczycielską burzą w długiej historii Buffalo". W akcjach ratowniczych uczestniczyły setki żołnierzy Gwardii Narodowej.

Bez prądu w całych Stanach Zjednoczonych było łącznie ponad 2,5 mln osób. W ramach ciekawostki, najwięcej śniegu spadło w miejscowości Snyder w Nowy Jorku - w ciągu pięciu dni (20-25 grudnia) akumulacja śniegu wyniosła 144 cm.

Oprócz Nowego Jorku, ofiary śmiertelne wywołane ekstremalnymi warunkami pogodowymi odnotowano również w stanach: Vermont, Ohio, Missouri, Wisconsin, Kansas i Kolorado. Na południu Florydy temperatury spadły tak nisko, że legwany zamarzały i spadały z drzew. Rekordowo niskie temperatury zarejestrowano w Montanie, gdzie temperatury spadły do minus 45 stopni Celsjusza.

Erupcja wulkanu Mauna Loa

27 listopada o godzinie 10:30 czasu polskiego (godz. 13:30 czasu lokalnego) rozpoczęła się erupcja wulkanu Mauna Loa na Hawajach - pierwsza od 38 lat. Było to w zasadzie spore zaskoczenie, bowiem najwyższy czynny wulkan na świecie nie wykazywał przed erupcją żadnych oznak przebudzenia. Czerwona poświata płynącej lawy stała się widoczna z okolicznych miejscowości w ciągu kilku godzin po rozpoczęciu erupcji.

Erupcja miała miejsce w kalderze wulkanu (Moku‘āweoweo). Wulkanolodzy z amerykańskiej agencji USGS informowali, że erupcja rozpoczęła się w szczytowych partiach wulkanu, ale w następnych godzinach przemieściła się do północno-wschodniej strefy ryftu. Tam strumienie lawy były zasilane przez kilka szczelin.

Erupcja zakończyła się po ponad dwóch tygodniach, 13 grudnia. Na szczęście nie była poważnym zagrożeniem ani dla ludzi, ani infrastruktury. Naukowcy z Hawajskiego Obserwatorium Wulkanów stwierdzili, że to ich "ulubiona erupcja".

Powodzie w brazylijskim Petrópolis

Ekstremalnie intensywne opady deszczu doprowadziły do katastrofalnej w skutkach powodzi w mieście Petrópolis w brazylijskim stanie Rio de Janeiro 15 lutego. W ciągu zaledwie trzech godzin spadło aż 258 mm deszczu. To więcej, niż łącznie w ciągu poprzednich 30 dni i najwięcej od 1932 roku, kiedy rozpoczęto pomiary. W przypadku Petrópolis, średnia miesięczna w lutym wynosi 185 mm deszczu.

Opady doprowadziły do powodzi w mieście, a także zdestabilizowały zbocze pobliskiego wzgórza, co spowodowało zejście lawiny błotnej. Na udostępnianych w mediach społecznościowych nagraniach widać było niszczone domy oraz ciągnięte przez zwały błota i ziemi samochody. 21 lutego poinformowano o 176 ofiarach, wśród których było co najmniej 27 dzieci. 28 lutego bilans ofiar wzrósł do 231. 5 osób w dalszym ciągu jest formalnie uznawanych za zaginione. Po katastrofie w Petrópolis wprowadzono trzy dni żałoby.

To najbardziej śmiercionośna powódź i lawina błotna w historii Petrópolis od 1988 roku, kiedy w podobnym zdarzeniu życie straciło 171 osób.

Trzęsienie ziemi w Indonezji

Drugie w zestawieniu trzęsienie ziemi, do którego doszło 21 listopada, tym razem w Indonezji. W jego wyniku, w zależności od źródeł, zginęło albo 335, albo 635 osób. Rozbieżności pojawiły się między danymi Krajowej Rady ds. Zarządzania Katastrofami a władzami prowincji Cianjur. Te drugie informowały, że wiele ofiar, zanim zostało policzonych, zostało pochowanych przez swoich bliskich. W trzęsieniu ziemi rannych zostało 7729 osób, a 5 uznano za zaginione.

Wrażenie robią również szkody dokonane przez trzęsienie ziemi. Uszkodzonych zostało co najmniej 62 628 domów, z których 27 434 zostało praktycznie zniszczonych. Po trzęsieniu ziemi zeszły osuwiska, które odcięły liczne drogi w regionie. W efekcie niesienie pomocy zostało znacząco utrudnione.

Choć trzęsienie ziemi nie było szczególnie silne, miało bowiem magnitudę 5,6, do silnych wstrząsów doszło na skutek niewielkiej głębokości - 11 kilometrów. Trzęsienia ziemi o takiej sile zwykle powodują nieznaczne szkody, ale wspomniana głębokość i słaba jakość budynków przyczyniły się poważnych zniszczeń i wysokiego bilansu ofiar. Trzęsienie ziemi było silnie odczuwalne w Dżakarcie, stolicy Indonezji, gdzie zakołysały się wysokie budynki. Wielu ludzi wybiegło na ulice.

To drugie najbardziej śmiercionośne trzęsienie ziemi na świecie w 2022 roku.

Orkan Eunice

Orkan Eunice, znany jako Zeynep w Niemczech i Nora w Danii, doprowadził w lutym do ogromnych szkód w niektórych częściach Europy - szczególnie w zachodniej, środkowej i północnej. Życie straciło 17 osób (w tym po 4 w Polsce i Holandii, po 3 w Wielkiej Brytanii i Niemczech, 2 w Belgii i 1 w Irlandii). Najmocniej dotknięta została Wielka Brytania, gdzie w szczytowym momencie bez prądu było 1,4 mln osób. Orkan Eunice odpowiada zresztą za najsilniejszy podmuch wiatru kiedykolwiek zarejestrowany w Anglii - 196 km/h.

W Polsce orkan również dał się mocno we znaki. Zginęły cztery osoby, a dziewięć zostało rannych. Wichura powaliła tysiące drzew i znacząco utrudniła transport drokowy i kolejowy (głównie na Pomorzu, Mazowszu, Warmii i Mazurach i w Wielkopolsce). Bez prądu było ponad 1,2 mln osób. Uszkodzonych zostało ponad 5000 budynków. Najsilniejsze porywy odnotowano w Łebie (119 km/h) i na Śnieżce (162 km/h).

Straty w całej Europie oszacowano na łącznie ponad 1,83 mld euro.

Fala upałów w Europie

Zestawienie zamyka tegoroczna fala upałów w Europie. Od czerwca do sierpnia wysokie temperatury odnotowano w różnych częściach Starego Kontynentu. Według szacunków, w jej trakcie zginęły 26 304 osoby. Najwyższą temperaturę zarejestrowano 14 lipca w miejscowości Pinhão w Portugalii - 47 stopni Celsjusza.

W czerwcu gdzieniegdzie odnotowano temperatury rzędu 40-43 st. C, przy czym najsilniejsze upały były we Francji, gdzie pobitych zostało kilka rekordów.

Druga, jeszcze ostrzejsza fala upałów, miała miejsce w połowie lipca i rozciągała się aż do północnej części Wielkiej Brytanii. Po raz pierwszy w historii odnotowano tam temperatury przekraczające 40 st. C. Chociaż temperatury w większości miejsc spadły w sierpniu, mniejsza fala upałów nawiedziła jeszcze Francję w połowie września. Temperatury lokalnie osiągnęły 40,1 st. C.

Wysokie temperatury w wielu miejscach doprowadziły do zintensyfikowania zjawiska suszy.