Z powodu braków kadrowych amerykańscy nauczyciele mają więcej obowiązków i stresów. 55 proc. z nich zapowiada wcześniejsze odejście z pracy niż planowali – wynika z najnowszego sondażu.
Styczniowe badanie największego w USA związku zawodowego nauczycieli, Krajowego Stowarzyszenia Edukacyjnego (NEA), wykazało, że liczba osób zamierzających odejść z zawodu znacznie wzrosła od sierpnia. 90 proc. ankietowanych traktuje poczucie wypalenia zawodowego jako poważny problem.
86 proc. twierdzi, że od początku pandemii zauważyło więcej niż kiedykolwiek pedagogów odchodzących z zawodu lub przechodzących na wcześniejszą emeryturę. Zdaniem 80 proc. nieobsadzone miejsca pracy doprowadziły do zwiększenia obowiązków dla tych, którzy pozostali.
Zeszłego lata zaczęłam podróżować po całym kraju. Bez wyjątku, na każdym kroku, od Kentucky do Oakland, słyszałam od pedagogów, że są wyczerpani, przytłoczeni, czuli się niekochani i nieszanowani - podkreśliła cytowana przez radio publiczne NPR Becky Pringle, prezes NEA liczącego prawie 3 miliony członków.
Niezadowolenie kształtowało się na różnym poziomie. Z pracy chciało odejść najwięcej, 62 proc., czarnoskórych pedagogów i 59 proc. latynoskich. Dla porównania ogółem podobne zamiary wykazywało 55 proc. nauczycieli. Znamienne, że chęć odejścia z zawodu na podobnym poziomie demonstrowali pedagodzy rozpoczynający karierę, w średnim wieku, jak i będący bliżej emerytury.
Według biura statystyki pracy (BLS) w amerykańskich szkołach publicznych jest dziś 567 tys. mniej nauczycieli niż przed pandemią. Zgodnie z danymi NEA 43 proc. miejsc pracy nie jest obsadzonych. Do środków zaradczych Pringle zalicza m.in. podniesienie uposażeń i wzrost zatrudnienia. Jej związek sugeruje przeznaczenie na to funduszy z liczącego 122 mld dolarów ratunkowego planu wsparcia federalnego dla szkół w dobie pandemii. Naciska na to NEA.
Pringle argumentuje, że nawet jeśli są to fundusze tymczasowe i wygasną w ciągu trzech lat, nieodzowne stają się właśnie teraz.