Prezydent Wiktor Juszczenko powtórzył, że nie anuluje swego dekretu o rozwiązaniu parlamentu i przedterminowych wyborach. Premier Wiktor Janukowycz nadal twierdzi, że dekret jest niezgodny z konstytucją i nie zgadza się na nowe wybory dopóki Sąd Konstytucyjny nie wyda werdyktu, czyli dopiero 17 kwietnia.
Dwudziestu deputowanych rosyjskiej Dumy przyjedzie do Kijowa, by mediować w sporze pomiędzy ukraińskim prezydentem a premierem. Rosjan nie zraziło nawet to, że prezydent Juszczenko wciąż powtarza: pomoc z zewnątrz nie jest nam potrzebna.
Do Kijowa ściągają tysiące zwolenników premiera. Na ulicach miasta pojawili się też sympatycy pomarańczowego prezydenckiego stronnictwa. Pojawiają się niepokojące doniesienia, że może dojść do starć. Posłuchaj relacji specjalnego wysłannika RMF FM Przemysława Marca:
Póki co najbardziej agresywni są politycy. Ze sceny padają oskarżenia wobec prezydenta. Niektórzy z polityków domagają się ponownie uznania języka rosyjskiego za drugi język państwowy. Lecą gromy na Amerykę i NATO.
Wśród protestujących zwolenników premiera Wiktora Janukowycza, więcej jest obaw o przyszłość niż chęci do konfrontacji. Trudno powiedzieć, czym to się może zakończyć. Najlepiej byłoby zakończyć kryzys pokojowo, tak by nie było żadnej konfrontacji na ulicach - mówią ludzie.
Mimo to, MSW i milicja mówią o możliwych prowokacjach, a szef rozwiązanego parlamentu Aleksandr Moroz apeluje o odpowiedzialność tych, którzy wyprowadzają ludzi na ulice. Tyle, że socjaliści, których szefem jest Moroz aktywnie protestują na ulicach Kijowa już od poniedziałku.