Potężny pożar wybuchł na słynnym targowisku Chatuchak w stolicy Tajlandii. Doszczętnie zniszczonych zostało ponad 100 sklepów. Co gorsza, w pożarze zginęło około 1000 zwierząt, które były uwięzione w klatkach i nie mogły uciec przed ogniem.
Ptaki, psy, koty, szczury, żółwie i węże - około 1000 zwierząt spaliło się w klatach, w których były przetrzymywane na słynnym targu Chatuchak w Bangkoku - jednym z największych w Azji Południowo-Wschodniej. W każdy weekend targowisko to odwiedzane jest przez 200 tysięcy turystów. W tygodniu funkcjonuje tam strefa rolnicza i hodowlana.
I to właśnie w niej wybuchł pożar, spowodowany prawdopodobnie zwarciem instalacji elektrycznej.
Służby podają, że w pożarze nie ucierpiał żaden człowiek. To i tak cud, ponieważ wielu sprzedawców mieszka w przybudówkach albo na poddaszu swoich sklepów.
W ciągu 30 minut ogień strawił natomiast doszczętnie 118 sklepów zoologicznych.
Kiedy się tam pojawiłam, wszystko już przepadło, było spalone. Nic nie mogłam już zrobić - powiedziała Amporn Wannasut, właścicielka jednego ze spalonych sklepów, w którym sprzedawała żółwie, pytony i inne węże.
To zdarzenie sprawiło, że obrońcy praw zwierząt znowu zaczęli mówić głośno o zamknięciu strefy, w której sprzedawane są zwierzęta. Już wcześniej miejsce to było krytykowana za warunki, w jakich przetrzymywana jest fauna przeznaczona na handel.
Organizacja The Wildlife Friends Foundation nazwała targ Chatuchak "hańbą Bangkoku".