Niemiecka prokuratura bada okoliczności zgonów dalszych dziesięciu podopiecznych polskiego pielęgniarza. Mężczyzna przebywa w areszcie w Monachium. Jest podejrzany o zabójstwo przy użyciu insuliny.
W kilku przypadkach mamy już podejrzenia, którymi się zajmujemy - powiedziała rzeczniczka monachijskiej prokuratury, dodając, że dokonano już ekshumacji dwóch ciał.
Śledztwo wszczęto, gdy przy sądowo-lekarskim badaniu zwłok zmarłego w lutym w swym mieszkaniu w Ottobrunn pod Monachium 87-letniego mężczyzny, którym od trzech dni Polak się opiekował, wykryto ślady zastrzyków i bardzo niski poziom cukru we krwi - choć nie cierpiał on na cukrzycę. Dlatego pielęgniarza aresztowano, znajdując wśród jego rzeczy dwie karty debetowe zmarłego wraz z kodami PIN, jak też 1210 euro w gotówce.
36-letni Grzegorz Stanisław W. przyznał się później do wstrzyknięcia insuliny. Postawiono mu zarzut popełnienia z chciwości zabójstwa z premedytacją.
Pracującym od lat w Niemczech jako niewykwalifikowana pomoc pielęgniarska Polakiem policja zainteresowała się latem ubiegłego roku, gdy powierzony jego opiece emeryt z Muelheim an der Ruhr trafił do szpitala w stanie zagrożenia życia z powodu niskiego poziomu cukru we krwi i po dwóch miesiącach zmarł. Dochodzenie utknęło jednak w martwym punkcie, gdyż W. wyjechał i nie wiadomo było, gdzie przebywa.
Według rzeczniczki prokuratury, w efekcie apelu do społeczeństwa o informacje na temat W. zgłoszono dotąd 49 miejsc, gdzie miał w Niemczech pracować. Wcześniej podano, że czynności śledcze rozszerzono także na Polskę i przy pomocy polskich władz przeszukano mieszkanie podejrzanego.
W kilku z dziesięciu badanych przypadków zgonów istnieją oznaki skrajnie obniżonego poziomu cukru we krwi - powiedział szef prowadzącej dochodzenie prokuratury Hans Kornprobst. Dlatego śledztwo prowadzone jest w sprawie usiłowania bądź dokonania zabójstwa. Jest także kilka przypadków, w których nie ma żadnych podejrzeń co do spraw zdrowotnych, ale chodzi tam o kradzieże - dodał Kornprobst.
Grzegorz Stanisław W. pracował za granicą od 2008 roku - w Anglii, a potem coraz częściej w Niemczech. Zawierane z nim za pośrednictwem różnych agencji umowy przewidywały pracę całodobową i dlatego wprowadzał się do mieszkań podopiecznych. W większości przypadków przedterminowo rezygnowano z jego usług ze względu na okazywane grubiaństwo.
(m)