W piątkowych zamachach przeciwko sunnitom, przeprowadzonych w jednej z dzielnic Bagdadu oraz w mieście Bakuba na północy kraju, zginęło 70 osób. To najtragiczniejszy bilans zamachów w Iraku w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.
Według najnowszych informacji co najmniej 21 osób zginęło w eksplozji przydrożnej bomby w pobliżu kompleksu handlowego w zamieszkanej głównie przez sunnitów dzielnicy Amarija w zachodniej części Bagdadu.
Wcześniej w piątek dwa ładunki wybuchły przed meczetem w Bakubie, zabijając co najmniej 43 osoby. Ponad 50 jest rannych. Według policji pierwsza eksplozja nastąpiła, gdy wierni wychodzili z meczetu po świątecznych modłach. Ofiarą drugiego wybuchu padły również osoby, które przybyły na pomoc rannym.
Celem kolejnego zamachu była kawiarnia w Faludży, 65 km na zachód od Bagdadu. Eksplodował tam ładunek wybuchowy, zabijając dwie osoby i raniąc dziewięć.
Według agencji Associated Press doszło także do zamachu podczas pogrzebu sunnickiego w Madain. Jest to szyickie miasto położone około 20 km na południe od Bagdadu. W tym ataku zginęło osiem osób, 11 zostało rannych.
W ostatnich miesiącach w Iraku znacznie wzrosło napięcie między stanowiącymi większość ludności szyitami a sunnicką mniejszością, wśród której rozpowszechnione jest przekonanie, że rząd premiera Nuriego al-Malikiego dąży do jej zmarginalizowania.
Akty przemocy skierowane przeciwko sunnickim i szyickim meczetom, jak też przeciwko siłom bezpieczeństwa i agendom zdominowanego przez szyitów rządu wyraźnie nasiliły się po przeprowadzonej miesiąc temu policyjnej pacyfikacji obozu protestujących sunnitów w pobliżu Kirkuku na północy Iraku.
Powiązani z Al-Kaidą sunniccy ekstremiści liczą na ponowne rozpętanie międzywyznaniowego konfliktu, jaki przez pierwsze lata po obaleniu dyktatury Saddama Husajna spychał kraj na krawędź wojny domowej. Zamiarom tym sprzyja sytuacja w sąsiedniej Syrii, gdzie od ponad dwóch lat sunniccy w większości rebelianci walczą z reżymem prezydenta Baszara el-Asada.