Rośnie liczba zabitych w serii zamachów w Bagdadzie i innych prowincjach Iraku. Źródła policyjne i medyczne mówią o 50 ofiarach śmiertelnych i ponad 200 rannych. Najbardziej krwawe zamachy miały miejsce w stolicy.
Według agencji AP, celem zamachowców padły głównie obiekty rządowe i irackich sił bezpieczeństwa; agencja Reutera poinformowała natomiast, że ataki były wymierzone głównie w cele szyickie.
W Bagdadzie zamachy bombowe i ataki z użyciem broni palnej, najpewniej skoordynowane, zostały przeprowadzone w ciągu 2,5 godziny. Terroryści uderzyli też w 11 innych miastach. Ataki przeprowadzano w pobliżu budynków rządowych, restauracji, a w mieście Musajib, 60 km na południe od Bagdadu, niedaleko szkoły podstawowej. W tym ostatnim miejscu zginęła jedna osoba, a ponad 60, w większości dzieci, odniosło obrażenia.
To, co dziś się dzieje, to nie są zwykłe ataki - to wielka porażka systemu ochrony bezpieczeństwa, katastrofa - relacjonował Ahmed al-Tamimi z ministerstwa edukacji, w pobliżu restauracji zaatakowanej przez terrorystów w szyickiej dzielnicy Kazimija w północnym Bagdadzie.
Najbardziej krwawy pojedynczy zamach przeprowadzono w szyickiej dzielnicy Bagdadu - Karrada, gdzie w wybuchu samochodu-pułapki zginęło dziewięć osób, a rannych zostało 26. Do tej pory do przeprowadzenia zamachów nie przyznała się żadna grupa zbrojna, ale sposób ich przeprowadzenia wskazuje na Al-Kaidę. W grudniu 2011 roku zamieszkanymi głównie przez szyitów dzielnicami Bagdadu wstrząsnęła seria zamachów bombowych, w których zginęło ok. 70 osób.
Irak od końca zeszłego roku pogrążył się w politycznym chaosie, spowodowanym nakazem aresztowania sunnickiego wiceprezydenta Tarika al-Haszimiego, oskarżonego o dowodzenie szwadronami śmierci atakującymi służby bezpieczeństwa i przedstawicieli rządu.
Haszimi, najwyższy rangą sunnita w kraju, zaprzeczył zarzutom i opisał je jako politycznie umotywowane. Obwinił zdominowany przez szyitów rząd o to, że próbuje go wyeliminować.
Kryzys grozi przekształceniem się w konflikt o podłożu wyznaniowym.