230 dolarów za tysiąc metrów sześciennych - jak twierdzi rosyjski Gazprom, czy też 95 dolarów - jak zapewnia ukraiński Naftohaz? Na razie nie wiadomo, choć teoretycznie Ukraina i Rosja osiągnęły w tej sprawie porozumienie.
Zadowolony Rosjanin Aleksiej Miller powiedział, że Moskwa będzie sprzedawała gaz po 230 dolarów. Równie szczęśliwy był Ukrainiec Aleksiej Iwczenko: Cena gazu będzie wynosić 95 dolarów za 1000 metrów sześciennych na granicy Ukraina-Rosja - powiedział.
Wydaje się, że rozwiązanie zagadki ile tak naprawdę będzie kosztował gaz kryje się w fakcie, że drogie paliwo będzie kupowało od Rosjan "Rosukrenergo", szwajcarska firma-pośrednik, w połowie należąca do Gazpromu. Tym samym to ostatecznie Gazprom będzie pokrywał różnicę w cenie; formalnie zachowując twarz. Tak czy inaczej Kijów postawił na swoim i nadal będzie dostawał stosunkowo tani gaz. Posłuchaj relacji moskiewskiego korespondenta RMF Andrzeja Zauchy:
Kontrakt zostanie podpisany na najbliższe 5 lat.
Ukraiński premier Jurij Jechanurow jest zadowolony z porozumienia. Podkreślił jednak, że Kijów musi wyciągnąć wnioski z tego, co zaszło. Chodzi o problem energetycznej niezależności, której Ukrainie brakuje. W sumie kraj ten zużywa rocznie około 80 mld metrów sześciennych gazu. Własne wydobycie wyniosło w ubiegłym roku nieco ponad jedną czwartą tego.
Mimo to w Brukseli trwa spotkanie ekspertów z 25 państw Wspólnoty poświęcone właśnie kwestii gazu, na którym będą wyciągać wnioski z kryzysu. A także zastanawiać się jak ewentualnie w przyszłości zmniejszyć uzależnienie Europy od rosyjskich surowców. Do tej pory Unia zawsze bardzo ostrożnie postępowała z Rosją, jednak kryzys gazowy na linii Moskwa - Kijów wyraźnie Brukselę zaniepokoił. Po dzisiejszym spotkaniu nie należy jednak spodziewać się żadnych przełomowych decyzji. To spotkanie na stosunkowo niskim urzędniczym szczeblu, a strategiczne decyzje podejmują przecież unijni przywódcy.