„Rada Bezpieczeństwa ONZ została opanowana przez terrorystów”. Tak izraelski ambasador przy ONZ Dan Gillerman podsumował dwugodzinne posiedzenie RB w sprawie palestyńskiego zamachu w Jerozolimie. Narody Zjednoczone odmówiły potępienia krwawego ataku na szkołę, bo nie zgodziła się na to Libia. Kilka dni wcześniej ONZ ochoczo potępiała izraelskie akcje przeciwko… terrorystom.
W czwartek wieczorem palestyński zamachowiec wtargnął do jesziwy Merkaz HaRaw w zachodniej Jerozolimie, zabijając osiem osób i co najmniej dziewięć raniąc. W nocy ONZ zwołała w związku z tym incydentem nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa, na którym USA przedstawiły szkic oświadczenia potępiającego zamach.
Waszyngton spodziewał się, że liczący 15 członków najwyższy organ ONZ jednomyślnie projekt przyjmie. Ale okoniem stanęła Libia, jeden z rotujących członków tego gremium. Trypolis nie zgodził się na potępienie wyłącznie tego aktu przemocy, domagając się skrytykowania w tym samym komunikacie także zakończonej w niedzielę izraelskiej ofensywy w Strefie Gazy, w której śmierć poniosło ponad 120 Palestyńczyków, wśród nich wielu cywilów.
Zarówno USA jak i Rosja odrzuciły żądania Libii, wyjaśniając, że umyślne zabicie uczniów w szkole, nie jest porównywalne z przypadkowym zabójstwem cywilów. Reprezentant Rosji Witalij Czurkin wyraził po posiedzeniu swoje ubolewanie, że RB nie była w stanie zgodnie potępić zamachu. Wcześniej zamach potępił sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun. Wyraził swe zaniepokojenie, że przemoc oraz terroryzm zahamują proces pokojowy na Bliskim Wschodzie. Ubolewanie wyraził również prezydent USA George W. Bush oraz szefowie MSZ Francji i Niemiec