Przed problemem prześladowań na tle religijnym, stanęły niemieckie szkoły. W ubiegłym tygodniu dziennik "Berliner Zeitung" opisał historię dziewczynki z placówki na Berlińskim Tempelhofie. Uczniowie grozili jej śmiercią, bo nie wierzy w Allaha. Reakcję w tej sprawie zapowiedzieli politycy. Do mediów zgłaszają się kolejni rodzice, których dzieci są nękane.
O dramacie swojej córki w szkole podstawowej we wschodniej części Tempelhofu opowiedział gazecie jej ojciec. Mężczyzna twierdzi, że przypadki nękania przez muzułmańską młodzież, mają miejsce od trzech lat. Nasiliły się, gdy pod koniec lutego, uczniowie odkryli, że dziewczynka ma żydowskie korzenie. Wykrzykiwali za nią: "Żyd, Żyd".
Od jednej z uczennic dziewczynka usłyszała, że powinna zostać pobita, a nawet zabita, bo nie wierzy w Allaha. Mężczyzna twierdzi, że został wyśmiany przez muzułmańskich rodziców i nazwany głupcem, bo nie wychowuje dziecka w wierze w Allaha. Uczniowie podstawówki rozsyłali tez sobie film z nagraną dekapitacją. Sprawą zajęła się policja.
O sytuacji w szkole wie jej dyrektor. Jak poinformował "Berliner Zeitung", za każdym razem stara się wzywać rodziców a w klasach odbywają się lekcje o tolerancji. Niestety sytuacji nie ułatwia demografia.
W podstawówce imienia Paula Simmela 70 proc. uczniów to dzieci imigrantów. Wielu uczniów przed przyjściem do szkoły nie uczęszczało do przedszkola i po raz pierwszy spotykają się z dziećmi z innych kultur - mówi dyrektor Thomas Albrecht.
To nie są odosobnione przypadki - twierdzi w wywiadzie dla dziennika "Bild" Heinz-Peter Meidinger, prezes niemieckiego Związku Nauczycieli. Jak dodaje, na szczęście, to nie jest wciąż problem ogólnokrajowy i dotyczy tych placówek, gdzie odsetek migrantów przekracza 70 proc. Zjawisko nie jest nowe, ale niewiele z tym zrobiono. Kilka lat temu nauczyciele w Berlinie-Mitte napisali nawet list do burmistrza dzielnicy. Skarżyli się, że w ich dzielnicy powstały getta, co oznacza wysoki wskaźnik przestępczości, wysoki odsetek migrantów i wysoki odsetek rodzin w trudnej sytuacji społecznej. To samo dotyczy innych szkół w Niemczech - mówi Meidinger.
Coraz częściej dochodzi do słownych ataków na nauczycieli. Coraz więcej uczniów przynosi do szkoły gaz czy noże. Część szkół zdecydowała się zatrudnić ochroniarzy.
Opisaną przez "Berliner Zeitung" sytuację, minister spraw zagranicznych Niemiec Heiko Maas nazwał haniebną i nie do zniesienia. Antysemickie prześladowanie w szkole na Tempelhofie potępiła federalna komisarz ds. integracji Annette Widmann-Mauz. Dodała, że dzieci powinny być uczone zasad wspólnego życia już od przedszkola.
(ug)