W autobusie w Tel Awiwie wybuchła bomba - podaje izraelska telewizja. Informacje o liczbie rannych są sprzeczne. Według służb ratunkowych, rany odniosło co najmniej 7 osób, a trzy są w stanie ciężkim. Dziennik "Haarec" podaje z kolei, że ucierpiało 21 osób.
Według izraelskiej policji, eksplozja w autobusie to atak terrorystyczny. Zdaniem świadków pojazd w momencie wybuchu był pusty. Izraelska telewizja pokazuje zdjęcia wypełnionego dymem autobusu, z którego powypadały szyby.
Jak informują izraelskie media, palestyński Hamas cieszy się z eksplozji i twierdzi, że był to odwet za ostrzał posterunku policji w Gazie. Agencja Reutera donosi z kolei, że Palestyńczycy strzelali na wiwat, kiedy lokalne stacje radiowe poinformowały o wybuchu w centrum Tel Awiwu. Bóg jest wielki, operacja wymierzona w serce państwa syjonistycznego - głosił komunikat nadawany przez głośniki przed jednym z meczetów w Gazie.
Ostatni raz do poważniejszej eksplozji w Tel Awiwie doszło w kwietniu 2006 roku. Palestyński zamachowiec-samobójca zabił wówczas 11 osób przy stoisku z kanapkami obok dawnego dworca autobusowego.
Dziś mija ósmy dzień izraelskiej operacji wojskowej w Strefie Gazy przeciwko palestyńskim grupom zbrojnym, w wyniku której - według palestyńskich źródeł - zginęło już 140 Palestyńczyków. Zabitych zostało też pięciu Izraelczyków, w tym jeden żołnierz.