Pomysł, by nałożyć na Białoruś sankcje gospodarcze, nie jest nowy, ale dopiero teraz - jak dowiedziało się radio RMF - powstał raport opisujący możliwości ich wprowadzenia i skutki dla naszego kraju. Symulację przygotował Marek Bućko, polski dyplomata wydalony z Mińska.
Według niego najlepszym sposobem wywarcia presji na białoruskie władze jest wstrzymanie importu z tego kraju. Jeśli cała Unia wprowadzi embargo na import towarów z Białorusi - a jest to obecnie 44 proc. białoruskiego eksportu - to białoruska gospodarka nie jest w stanie przetrwać - mówi Bućko. Białoruś nie będzie mogła odpowiedzieć odwetowym embargiem, dlatego że gdzieś musi kupować towary. A import z daleka bardzo podroży funkcjonowanie białoruskiej gospodarki.
Bućko podkreśla, że takie embargo poprawiłoby nasz bilans wymiany zagranicznej, bo teraz w handlu z Białorusią mamy ćwierć miliarda dolarów deficytu.
Ostatnia i ostateczna możliwość wywarcia wpływu na reżim Łukaszenki – tak o europejskim embargu na import białoruskich towarów mówią przedstawiciele tamtejszej opozycji. Opozycjoniści mają świadomość, że embargo może całkowicie załamać system ekonomiczny ich kraju, ale twierdzą, że nie widzą już innej metody wywarcia wpływu na władze. Opozycja już się nie zastanawia, czy embargo wprowadzić, ale jak je wprowadzić, żeby było skuteczne. Powinien być wyraźny sygnał. Trzeba to wyraźnie społeczeństwu białoruskiemu powiedzieć, że to nie jest cios w nie wymierzony. To reżim sam krzywdzi naród białoruski - stwierdza Andrzej Pisalnik z Związku Polaków na Białorusi.
Premier Kazimierz Marcinkiewicz podkreśla, że ewentualne kroki Polski muszą odbywać się w porozumieniu z Brukselą: Najpierw duże zainteresowanie, a potem konkretne środki, które będą przekładały to zainteresowanie na rzeczywiste reakcje wobec władz Białorusi - mówi premier.
Polski rząd zadeklarował dziś podczas spotkania z działaczami ZPB, że zostanie powołany pełnomocnik ds. Polaków na Wschodzie.