Andrzej Poczobut stracił paszport. Białoruskie władze odebrały dokument, gdy działacz Związku Polaków na Białorusi wracał z Warszawy. Poczobut twierdzi, że to bardzo dotkliwa kara.

- Będę miał trudności z przemieszczaniem się. Szereg oddziałów Związku mieści się w strefie przygranicznej. Żeby tam wjechać, trzeba mieć paszport. Jest on też potrzebny np. w przychodni lekarskiej - wylicza w rozmowie z RMF Andrzej Poczobut. Paszport na terenie Białorusi pełni rolę dowodu osobistego.

Poczobut twierdzi, że w ten sposób władze Białorusi próbują uniemożliwić członkom ZPB kontakty z zagranicą, w tym z nowymi władzami Polski. Działacz stracił dokument na przejściu granicznym Kuźnica-Bruzgi bez podania przyczyn. Zapowiedział, że odwoła się od tej decyzji.

Do Polski Poczobut wjechał okrężną drogą – przez Rosję i Ukrainę. W Warszawie rozmawiał m.in. z premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem na temat sytuacji Polaków na Białorusi.

Wcześniej białoruskie władze podjęły podobne decyzje wobec dwóch innych działaczy ZPB, którym anulowano w paszportach pieczątki, umożliwiające wyjazd z kraju.

To nie pierwsze represje ze strony reżimu Aleksandra Łukaszenki, jakie spotykają Związek Polaków na Białorusi. Sam Andrzej Poczobut w lipcu został skazany na areszt za udział w nielegalnej manifestacji.

W przyszłym tygodniu w Warszawie odbędzie się specjalne spotkanie polskiego MSZ ze sprawozdawcą Komisji Praw Człowieka ONZ. Zostaną na nim poruszone sprawy dotyczące obecnej sytuacji Polaków na Białorusi. W spotkaniu mają wziąć udział także działacze ZPB.