Zwolennicy prezydenta Hugo Chaveza demonstrowali dziś w Caracas, stolicy Wenezueli. Stan przywódcy państwa po operacji raka nie pozwolił mu na powrót i złożenie przysięgi po wygraniu wyborów. Opozycja nie może zakwestionować ważności jego mandatu, ale media nazywają sytuację w kraju jako "delikatną".
Chavez przeszedł ostatnio operację na Kubie. Jego stan po zabiegu nie pozwolił mu na powrót. W rejonie prezydenckiej siedziby - Pałacu Miraflores - zjawili się natomiast jego zwolennicy. Nad bezpieczeństwem w okolicy czuwało 1,5 tysiąca policjantów.
Nieobecny prezydent nie dopełnił obowiązku złożenia w terminie, a więc do 10 stycznia, przysięgi w Zgromadzeniu Narodowym. Formalnie opozycja nie może jednak zakwestionować ważności jego mandatu. Jest to niemożliwe ze względu na orzeczenie Najwyższego Trybunału Sprawiedliwości. Sędziowie uznali, że skoro prezydent elekt jest jednocześnie urzędującą głową państwa, to może zostać zaprzysiężony również w późniejszym terminie.
Zgodnie z orzeczeniem, pod nieobecność Chaveza wenezuelskim rządem tymczasowo będzie kierował wiceprezydent Nicolas Maduro.
Chavez walczy w kubańskim szpitalu z "ostrą infekcją płucną", jaka wywiązała się po czwartej operacji nowotworu. Zgodnie z najnowszym komunikatem rządu wenezuelskiego, jego stan jest stabilny. Nie podano jednak żadnych szczegółów dotyczących operacji i jej wyniku.