Do jutrzejszego wieczora Gazprom ma przywrócić dostawy gazu dla Europy – zapowiedział rzecznik koncernu. Od wczoraj trwają rosyjsko-ukraińskie przepychanki w sprawie zaopatrzenia w błękitne paliwo.
Gazprom przyznał, że zmniejszył dostawy gazu dla odbiorców z Europy Zachodniej – taką informację podała agencja Interfax-Ukraina. Wcześniej koncern uspokajał, że zakręcenie kurków Ukrainie nie powinno mieć wpływu na wysokość dostaw do innych europejskich odbiorców.
Koncern oskarża jednocześnie Kijów o kradzież surowca. Rosjanie twierdzą, że tylko wczoraj Ukraina nielegalnie pobrała 100 milionów metrów sześciennych gazu przeznaczonego dla Europy o łącznej wartości 25 milionów dolarów.
Kijów zaprzecza tym oskarżeniom i zarzuca Moskwie szantaż. Twierdzi też, że nawet gdyby doszło do wykorzystywania gazu tranzytowanego przez Ukrainę, Ukraińcy mają do tego prawo. Ołeksij Pohraniczny rzecznik Naftogazu, z którym rozmawiał specjalny wysłannik RMF na Ukrainę Krzysztof Zasada, mówi że to Rosjanie łamią ustalenia kontraktów wstrzymując dostawy gazu na Ukrainę.
Jak dodaje, rosyjskie oskarżenia nie mają żadnych podstaw biznesowych: Według mnie Moskwa dokonała politycznej interpretacji, a nie prawnej. Zgodnie z kontraktami jeśli nie ma podpisanej nowej ugody działają stare zapisy. Zgodnie z nimi cały czas możemy pobierać gaz z Rosji.
Jak zauważa jednak wysłannik RMF, gazowa wojna gospodarcza wcale Ukraińców nie załamuje; wręcz przeciwnie. Okazuje się, że plan Moskwy, aby w spektakularny sposób upokorzyć Ukrainę może się nie powieść.
Nie dość, że Ukraińcy nie dali się upokorzyć, to ich zdaniem cała sytuacja może się dla nich skończyć sukcesem, który będzie widoczny już po pierwszych wyborach: To pierwszy kataklizm, który dotknął wszystkich; mieszkańców Doniecka, mieszkańców Kijowa a także mieszkańców Lwowa. Największe jednak spożycie gazu jest jednak w Doniecku na wschodzie kraju - mówi ekspert do spraw międzynarodowych Taras Woźniak. A to jak przypomina jest bastion prorosyjskich Ukraińców. Jego zdaniem wielu mieszkańców Ukrainy może teraz zmienić swoje nastawienie do Rosji.
Moskwa przykręciła kurek z gazem, kiedy Kijów nie zgodził się płacić za ten surowiec prawie 5-krotnie więcej niż dotychczas. W tej chwili 1000 metrów sześciennych kosztuje Ukraińców 50 dolarów.
W tej chwili można mieć wrażenie, że Ukraina jest samowystarczalna. Władze w Kijowie utrzymują, że nie pobierają bezprawnie gazu. - Wykorzystujemy gaz z własnego wydobycia, z podziemnych magazynów, a także gaz z Turkmenistanu zgodnie z podpisanym kontraktem - mówi minister energetyki Iwan Płaczkow.
Prezydent Juszczenko utrzymuje z kolei, że nawet tranzyt gazu jest prowadzony z ukraińskich zasobów tego surowca. - Ukraina nie dostała w ciągu ostatnich dni ani jednego metra sześciennego gazu z Rosji - twierdzi ukraiński przywódca.
Ta samowystarczalność jest jednak pozorna. Na razie rząd stara się wypracować politykę zużycia gazu. W pierwszej kolejności musi on być dostarczony do domów prywatnych odbiorców, a także do państwowych placówek, np. szpitali.
Po zakręceniu przez Rosję kurka z gazem dla Ukrainy - Niemcy, Austria, Węgry, Polska, Słowacja i Włochy otrzymują od kilkunastu do kilkudziesięciu procent gazu mniej niż dotychczas.
Norwegia zastrzega, że nie będzie w stanie zwiększyć produkcji gazu, by uzupełnić braki w rosyjskich dostawach tego surowca. To największy eksporter gazu, dostarczający tego surowca krajom Europy Zachodniej. Jednak norweskie władze zastrzegły, że dostawy nie mogą być zwiększone, bo nie można zwiększyć wydobycia.
Niemcy z kolei ostrzegły Rosję, że jej jednostronna decyzja o przykręceniu kurka może niekorzystnie wpłynąć na jej kontakty z Zachodem. Niemiecki minister gospodarki Michael Glos oświadczył, że Berlin w przyszłości będzie importował rosyjski gaz tylko, jeżeli będzie miał całkowitą pewność dostarczenia surowca.
Kijów natomiast szuka wsparcia na arenie międzynarodowej. Prezydent Wiktor Juszczenko rozmawiał o gazowym kryzysie z ambasadorami państw Unii Europejskiej, Japonii i Stanów Zjednoczonych. Podkreślił, że Ukraina będzie broniła swojego stanowiska wszelkimi sposobami – nie wykluczył nawet międzynarodowego arbitrażu.
Komisja Europejska na razie bardziej wyczekuje niż działa. Rzeczniczka komisji tylko nieoficjalnie powiedziała korespondentce RMF, że Unia zbiera informacje od państw członkowskich - na temat wysokości dostaw rosyjskiego gazu i ich własnych rezerw. Na środę zapowiedziano spotkanie ekspertów z dwudziestu pięciu państw członkowskich Unii.