Cztery groźne pożary wybuchły w okolicach Aten. Ogień rozprzestrzenia się bardzo szybko z powodu silnego wiatru. Tymczasowy premier Grecji Panajotis Pikramenos nakazał zwrócenie się o pomoc z zagranicy, jeśli sytuacja się pogorszy.
Dwa samoloty ratownicze musiały wycofać się z akcji z powodu wiatru wiejącego z prędkością 70 km/godz. Straż pożarna włączyła do akcji ratowniczej nowe modele śmigłowców, ale do wieczora nie udało się opanować ognia.
Podczas akcji gaśniczej ranni zostali trzej strażacy. Według wstępnego bilansu strat, spłonęły zakłady mleczarskie, a także wiele samochodów. Jeden z pożarów zagraża miasteczku Keratea położonemu zaledwie 50 km od stolicy.
Pożar wybuchł wczoraj wcześnie rano. Ogień bardzo szybko ograniał nowe tereny porośnięte wyschniętą trawą. Po południu straż walczyła już z ogniem w okolicach Pallini, Maratonu i Kalamos. Według strażaków, sytuacja jest "piekielna", a ognia w okolicach Keratei nie da się powstrzymać, dopóki nie dotrze on do brzegu morza - około 5 km na południowy zachód.
Władze poinformowały, że przyczyną pożaru był prawdopodobnie wypadek. Walkę z żywiołem, obok silnego wiatru, utrudnia także upał. Od kilku dni w Grecji temperatura przekracza 36 stopni Celsjusza i - jak zapowiadają synoptycy - w najbliższym czasie pogoda się nie zmieni.