Nie widzimy powodów, by odwoływać się od decyzji sądu w sprawie Romana Polańskiego - ogłosiło szwajcarskie ministerstwo sprawiedliwości. Sąd zdecydował, że reżyser może opuścić areszt w Zurychu po wpłaceniu 4,5 miliona franków szwajcarskich. Polański będzie musiał też oddać paszport i zgodzić się na areszt domowy - będzie dozorowany elektronicznie.
Sąd przychylił się do drugiego wniosku reżysera o zwolnienie. Pierwszy został odrzucony.
Wysokość kaucji zaproponowana przez filmowca w październiku była zdaniem szwajcarskiego sądu za mała. Ale wygląda na to, że suma, jaką trzy tygodnie temu zaoferowali jego francuscy adwokaci, zadowoliła tamtejszy wymiar sprawiedliwości. Jako dodatkowe zabezpieczanie Szwajcarzy chcą, by Polański zdeponował dowody tożsamości i nosił elektroniczną bransoletkę, dzięki której wiadomo byłoby, gdzie się znajduje. Agencja AP dodaje, że zabezpieczeniem kaucji jest również mieszkanie Polańskiego w Paryżu. Według jednego z adwokatów Polańskiego - Georgesa Kiejmana – reżyser umieszczony zostanie w „areszcie domowym” w należącej do niego willi w znanym alpejskim kurorcie Gstaad.
Sąd uznał, że kaucja w kwocie 4,5 miliona franków szwajcarskich wraz ze środkami wspierającymi (depozyt dokumentów, areszt domowy pod elektronicznym monitoringiem) jest wystarczający, by uniknąć ryzyka ucieczki. Sąd oszacował, że ta kwota jest pokaźną częścią majątku Polańskiego(...). Takie oświadczenie znalazło się na stronie internetowej szwajcarskiego sądu.
Wprawdzie tamtejszy resort sprawiedliwości ma 10 dni, by podjąć decyzję, czy odwołać się od orzeczenia sądu w Bellinzonie, ale minister Eveline Widmer-Schlumpf, zapowiedziała, że odwołania nie będzie.
Niczego nie komentujemy, dopóki pan Polański tutaj nie wróci. Do tego czasu nie będziemy udzielać wywiadu – tak na informacje płynące ze Szwajcarii zareagowała Sandi Gibbons z prokuratury w Los Angeles, prowadzącej sprawę Romana Polańskiego w Stanach Zjednoczonych. Posłuchaj relacji korespondenta RMF FM Pawła Żuchowskiego: