Być może posłowie, wyjeżdżający służbowo za granicę samochodami, będą wyposażani w lokalizatory GPS. Jak dowiedział się nieoficjalnie dziennikarz RMF FM Tomasz Skory, władze Sejmu poważnie rozważają takie rozwiązanie, co miałoby ukrócić nadużycia, jakich przy rozliczaniu podróży mogli się dotąd dopuszczać nieuczciwi posłowie.

Jak ustalił nasz dziennikarz, poza lokalizatorami, potwierdzającymi na bieżąco fakt odbywania podróży, rozważane jest też zupełne zakazanie organizowania podróży przez samych posłów albo ograniczenie wyjazdów samochodowych tylko do pewnej odległości od granic kraju.

Obecne, obowiązujące od 5 lat przepisy dają posłom wybór: albo ich bilety kupuje Kancelaria Sejmu, albo otrzymują oni równowartość ceny biletu lotniczego, jaki by w ten sposób otrzymali. W tej drugiej sytuacji urzędnicy nie pytają o nic. Podróży autem dokumentować nie trzeba.

Dzięki tej luce posłowie, lecący do Madrytu tanimi liniami za 800 złotych, zarabiali na czysto około 2,5 tysiąca złotych, bo na przejazd dostawali około 3,3 tysiąca złotych.

Przy rozliczeniu nikt zaś nawet nie sprawdzał, jakimi samochodami mieliby według deklaracji jechać. Fakt, że dwóch z trzech deklarujących podróż autem do Madrytu posłów w ogóle samochodów nie ma, nie miał dla urzędników żadnego znaczenia.

PRZECZYTAJCIE RÓWNIEŻ:

Skory na blogu: Czy można pojechać samochodem do Madrytu... nie mając samochodu?

(edbie)