Specjalna komisja powołana przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego z Poznania będzie wyjaśniać przyczyny wczorajszego zawalenia się sporego fragmentu dachu hali sportowej w szkole na tamtejszym osiedlu Pod Lipami. Wiadomo, że straty są ogromne. Budynek jest wyłączony z użytkowania.

Wszystko zaczęło się od przeciekającego dachu. Kiedy do hali przyszła dyrektor szkoły Danuta Mikołajczak, natychmiast podjęła decyzję o ewakuacji uczniów i dwójki trenerów. Łącznie w budynku było 26 osób.

Dzieci były w szatni, bo to był czas przerwy. Przeszłam jeden sektor, w którym nic takiego wielkiego się jeszcze nie działo, drugi sektor, w trzecim było widać w zapleczu, że już jest woda. I wtedy właściwie działałam jak automat. Przebiegłam tę salę i wołałam "Ewakuacja, ewakuacja". Nauczyciele bardzo się sprężyli, sprawnie objęli swoją opieką dzieci, wyprowadzili je - opowiada Danuta Mikołajczak.

Zawaliło się ok. 300 metrów kwadratowych dachu hali, która została oddana do użytku pod koniec ubiegłorocznych wakacji.

Budynku pilnuje teraz policja. Hala jest wyłączona z użytkowania. Lekcje w szkole odbywają się jednak bez zakłóceń.

Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego Paweł Łukaszewski zapowiedział, że trzeba będzie zbadać kilka wątków. Ze wstępnych oględzin wynika, że w wyniku nawałnicy uszkodzony został jeden dźwigar. Musimy m.in. sprawdzić, czy projekt był prawidłowo wykonany, musimy sprawdzić kwestie wykonawcze, a także kwestie dotyczące sposobu odprowadzania wody z połaci dachu - z bardzo dużej połaci dachu, bo ta sala gimnastyczna to ponad 1,3 tys. metrów kwadratowych - zapowiedział Łukaszewski.

Woda na dachu hali miała zbierać już wcześniej, o czym miasto było alarmowane przez mieszkańców pobliskich bloków. Z naszych ustaleń wynika, że reagowano na takie zgłoszenia. Ustalimy, na ile to były działania skuteczne - mówił prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.

Sprawę pod nadzorem prokuratury wyjaśnia też policja.

Opracowanie: