Natychmiast po orędziu telewizyjnym na temat Iraku, wygłoszonym przez George'a W. Busha w Stanach Zjednoczonych podniesiono poziom alarmu antyterrorystycznego: z żółtego na pomarańczowy, czyli drugi w pięciopunktowej skali. Oznacza to, że ryzyko zamachów jest duże.

zef Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego Tom Ridge ujawnił, że służby wywiadowcze mówią o ożywionych kontaktach wśród członków al.-Qaedy. Mogą oni zaatakować obiekty użyteczności publicznej w Ameryce, by utrudnić przygotowania do wojny z Irakiem.

Ostatnim razem pomarańczowy alarm obowiązywał w USA na początku ubiegłego miesiąca. Według informacji amerykańskiego wywiadu terroryści z al-Qaedy przygotowali się do zamachów – przede wszystkim na amerykańskie cele poaa Stanami Zjednoczonymi. Alert odwołano 27 lutego.

A do ataku na państwo Saddama Husajna pozostało już tylko parę dni. Prezydent Bush w swym wystąpieniu zażądał, by Saddam Husajn oraz jego synowie w ciągu 48 godzin opuścili Irak, albo dojdzie do interwencji zbrojnej.

Jednak prawie nikt nie ma złudzeń, że iracki przywódca spełni to ultimatum.

To nie Saddam Husajn, a George Bush musi odejść - oświadczył minister spraw zagranicznych Iraku Nadżi Sabri. To on powinien zrezygnować z prezydentury i pozwolić, by Amerykanie wrócili do normalności w stosunkach z innymi narodami, i nie prowadzili życia pełnego agresji – dodał Sabri.

Foto: Archiwum RMF

06:10