Departament Stanu USA obawia się ataków na Amerykanów poza granicami kraju i ogłosił alert antyterrorystyczny w skali globalnej. Stało się to kilka godzin po tym, jak amerykańskie ministerstwo bezpieczeństwa kraju obniżyło stopień zagrożenia wewnętrznego.
Dostrzegamy coraz więcej sygnałów, że al-Qaeda przygotowuje uderzenia na obiekty USA za granicą - napisał Departament Stanu w specjalnym komunikacie wzywającym do "wzmożonej ostrożności w skali ogólnoświatowej".
Większość sformułowań z nowego komunikatu powtarza ostrzeżenia i zalecenia dla obywateli amerykańskich na całym świecie ujęte w poprzednim dokumencie z 21 grudnia.
Dokument wydano kilka godzin po tym, jak szef resortu bezpieczeństwa Tom Ridge, ogłosił złagodzenie poziomu alarmu wewnętrznego. Obecnie wprowadzony stopień zagrożenia terrorystycznego – nazywany przez niektórych „żółtym i pół” - oznacza odejście od dotychczas obowiązującej reguły, że poziom alarmu podnoszono lub obniżano na terenie całego kraju. Teraz na pomarańczowym (wysokim) poziomie pozostają m.in. Nowy Jork Waszyngton, Los Angeles i Las Vegas, czyli miasta, które znalazły się - wg doniesień wywiadu – na najnowszej liście ewentualnych celów al-Qaedy.
Wysoki stan zagrożenia atakami utrzymano jeszcze na lotniskach, wokół portów morskich, elektrowni jądrowych oraz innych obiektów o szczególnym znaczeniu. Szef biura bezpieczeństwa kraju Tom Ridge odmówił jednak ujawnienia szczegółowej listy.
Administracja nie chce też powiedzieć wprost, ile tygodniowo kosztuje podniesiony stopień alarmu na terenie całego kraju. Wiadomo, że rząd chce uniknąć sytuacji, że al-Qaedzie uda się sparaliżować życie kraju już samymi groźbami, nawet bez przygotowywania zamachu.
13:15