"Na pewno będą zdarzały się jeszcze podtopienia, ale wiele wskazuje na to, że nie powinien się powtórzyć dramat z 2010 roku" - mówił premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej na przejściu granicznym w Medyce. Odpierał też zarzuty opozycji, że rząd wykorzystuje sytuację powodziową w kampanii wyborczej.

Cieszę się, że mogę powiedzieć, przynajmniej o Podkarpaciu, że prognozy są nie najgorsze i ilość zdarzeń póki co jest mniejsza, niż się obawialiśmy kilkadziesiąt godzin temu, chociaż nie brakowało oczywiście, nie tylko w Ustrzykach, podtopień, a także innych zdarzeń, związanych z bardzo silnym wiatrem, tych interwencji straży pożarnej było bardzo dużo - mówił Tusk. Podkreślił, że uspokajające prognozy dotyczą Podkarpacia, ale opady w Małopolsce i przede wszystkim na Śląsku będą jeszcze stwarzały zagrożenie. Tylko na Śląsku w kilkudziesięciu miejscach poziomy (wód) są powyżej stanów alarmowych, ale mamy nadzieję, że jeśli nie będzie długotrwałych, intensywnych opadów, to unikniemy najczarniejszego scenariusza - stwierdził.

Zastrzegł, że spodziewa się jeszcze wielu punktowych interwencji straży pożarnej i innych służb. Na pewno jeszcze będą zdarzały się podtopienia, ale wiele na to wskazuje, że nie powinien się powtórzyć dramat z 2010 roku. Tutaj na Podkarpaciu wydaje się, że sytuacja jest opanowana, i przede wszystkim niebo oszczędza nam dalszej ulewy, co jest kluczowe - zaznaczył.

Pytany o zarzuty opozycji, że rząd wykorzystuje zagrożenie powodziowe w kampanii wyborczej do PE, Tusk odpowiedział: Kiedy pojawiają się zjawiska kryzysowe, funkcjonariusze państwowi i urzędnicy odpowiedzialni za bezpieczeństwo muszą być na miejscu, oczekuję tego - od samego początku, kiedy jestem premierem - od wojewodów. Uważam, że ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo, informację, opiekę zdrowotną powinni być możliwie blisko ludzi i na miejscu takich potencjalnych zdarzeń.

Alarmy przeciwpowodziowe obowiązują na Podkarpaciu w pięciu powiatach, a pogotowie przeciwpowodziowe w trzech. Ostatniej doby strażacy interweniowali w regonie 660 razy.

Według rzeczniczki wojewody podkarpackiego, najtrudniejsza jest sytuacja w powiecie bieszczadzkim. W konsekwencji opadów w Ustrzykach Dolnych doszło do uszkodzenia ściany bloku mieszkalnego, który znajduje się w bliskiej odległości od rzeki Strwiąż. Budynek opuściło 70 osób, 30 z nich ewakuowano do internatu, a pozostali noc spędzili u rodzin.

(edbie)